W meczu w Wodzisławiu trzech podstawowych piłkarzy Białej Gwiazdy: Baszczyński, Paulista i Burns dostało kartki, które wykluczą ich z rywalizacji w tej kolejce. "Komuś zależało, żebyśmy nie grali w podstawowym składzie" - mówią "Faktowi" zgodnie piłkarze Wisły.

Reklama

Oliwy do ognia dolał PZPN, który do oceniania pracy sędziego Mikołajewskiego wysłał do Wodzisławia obserwatora Juliana Paska z Legnicy (oddalonej zaledwie o kilkanaście kilometrów od Lubina). Z naszych informacji wynika, że arbiter z Ciechanowa dostał za ten mecz notę - 7,6, czyli więcej niż dobrą. "Pasek to surowy obserwator i sędziowie się go boją. To, że mieszka niedaleko Lubina nie ma znaczenia" - broni się Sławomir Stempniewski, szef polskich sędziów.

Niewiele brakowało, a PZPN skompromitowałby się także w środowej kolejce ligowej. Początkowo do prowadzenia spotkania Arki Gdynia z GKS Bełchatów (jedynego rywala Zagłębia w walce o mistrzostwo) wyznaczono sędziego Marcina Borskiego. Ten arbiter jeszcze kilka lat temu był zatrudniony w KGHM Polska Miedź SA, czyli firmie, która jest właścicielem lubińskiego klubu. Musiał zrezygnować z pracy w kombinacie, gdy Zagłębie awansowało do ekstraklasy. Sentyment do byłego pracodawcy jednak na pewno pozostał.

"Jak słyszę o niektórych rzeczach, które nadal mają się dziać w naszej lidze, to włosy mi dęba stają" - mówi "Faktowi" Jerzy Ożóg, prezes GKS Bełchatów. Szef polskich sędziów zmienił ostatecznie decyzję i na mecz do Gdyni jedzie Zdzisław Bakaluk z Olsztyna. On przynajmniej nigdy nie pracował w KGHM.

Reklama