Obchody rocznicy śmierci Górskiego miały początkowo odbyć się 23 maja (tego dnia, przed rokiem, zmarł najlepszy trener w dziejach polskiego futbolu). Jednak prezes przełożył datę tej jakże ważnej uroczystości na 8 czerwca. Dlaczego? Zamiast na cmentarz wolał polecieć do Aten na finał Ligi Mistrzów.

Reklama

Ale to nic dziwnego, bo Listkiewicz zawsze dbał bardziej o prywatne interesy niż o pozostałe sprawy. Nie ma jednak człowieka, który zrobił dla naszego futbolu tyle, co Kazimierz Górski. I z tego powodu należy mu się szacunek. Jednak dla prezesa PZPN nie ma żadnych świętości - pisze "Fakt".

Przecież Pan Kazimierz już niczego nie może mu załatwić, a w Atenach nadarza sie świetna okazja, żeby polansować się na salonach europejskiej piłki. Przecież lepiej siedzieć w wygodnej loży Stadionu Olimpijskiego i palić cygarko niż oddać się chwili zadumy nad grobem człowieka, którego uważało się za wielkiego przyjaciela. Okazuje się, że łzy w czasie ubiegłorocznego pogrzebu były tylko na pokaz Taka, niestety, jest prawdziwa twarz szefa PZPN - uważa "Fakt".

Na szczęście są tacy, którzy pamiętali o wielkim trenerze. To zwykli kibice, którzy przyszli wczoraj na grób Kazimierza Górskiego, by złożyć mu hołd. "To dziwne, że w rocznicę śmierci trenera Górskiego, zabraknie prezesa PZPN na jego grobie. Finał Ligi Mistrzów to kiepskie wytłumaczenie" - powiedział "Faktowi" Bartosz Pawlicki, który złożył kwiaty na Powązkach. "W taki dzień powinien się tu pojawić także prezes PZPN. Ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości" - dodał Paweł Krasuski. Oni nigdy nie zapomną o tym, kim był i co zrobił Pan Kazio. Fani pokazali klasę, której tak brakuje Listkiewiczowi.

Reklama