Po porażce Juventusu z Barceloną w finale Ligi Mistrzów 36-letni piłkarz bez skrępowania rozpłakał się jak dziecko. Żaden z zespołów, w których grał dotychczas, nie zdobył tytułu klubowego mistrza Europy. W tym samym Berlinie, gdzie nie udało się to Juventusowi, azzurri zdobyli tytuł mistrzów świata w 2006 roku. W 2012 z jego udziałem reprezentacja Włoch zajęła drugie miejsce w polsko-ukraińskim Euro.

Reklama

Andrea Pirlo od jakiegoś czasu już mówił o możliwości rozstania z Europą. Miał do wyboru Stany Zjednoczone albo któryś z krajów arabskich. Być może jego decyzję
przyspieszyła sobotnia wypowiedź trenera Juventusu. Zapytany o jego przyszłość w zespole Massimiliano Allegri odpowiedział, że nikt nie chce się go pozbywać. Ale, dodał, 36-letni zawodnik może mieć na ten temat odmienne zdanie. Zapowiadał, że jeszcze z nim o tym nie rozmawiał.

Bardziej jeszcze od słów trenera mogła go zaboleć zapowiedź, że skompletował on już właściwie dwie drużyny. Otóż Andrea Pirlo znalazł się w Juventusie B, zespole rezerwowym, który wspierałby główną drużynę w trudnych momentach. Najwyraźniej zamiast być czyimś zastępcą w Turynie, wielki piłkarz woli grać pierwsze skrzypce w Nowym Jorku. Nie wyjaśnił jeszcze tylko, dlaczego dopiero od lutego.