MAŁGORZATA CHŁOPAŚ: Śląski futbol, mimo że biedny, właśnie się odradza?

WOJCIECH GRZYB*: Marzy mi się śląska siła. Już 20 lat minęło od ostatniego mistrzostwa Polski zdobytego przez drużynę z naszego regionu, oczywiście przez Ruch Chorzów. Bardzo liczymy na to, że dobre wyniki śląskich drużyn pociągną za sobą kapitał zewnętrzny, który doinwestuje takie kluby, jak Ruch czy Polonia Bytom, bo naprawdę warto. Przykład Górnika Zabrze, który mimo zasobnej kasy spadł do pierwszej ligi, pokazuje jednak, że pieniądze to nie wszystko. Trzeba jeszcze odpowiednio je spożytkować.

Reklama

Na razie właściciel Ruchu sprzedał akcje klubu na giełdzie.

To, że pan Mariusz Klimek pozbył się swoich akcji, o niczym jeszcze nie świadczy. Z naszych informacji wynika, że w najbliższej emisji, która ma opiewać aż na 10 mln zł, znów ma zakupić udziały. Zadeklarował, że nie zamierza wycofywać się z rady nadzorczej, ma wszelkie pełnomocnictwa z ramienia firmy Varexpol do zarządzania klubem. Poza tym, gdyby miał wątpliwości co do zamiarów tej firmy względem Ruchu, to by jej po prostu tych udziałów nie sprzedał.

Reklama

Pana, jako wychowanka, zapewne wyjątkowo raduje dobra gra Ruchu w tym sezonie.

Oczywiście. Jestem Ślązakiem z krwi i kości, a z Ruchem utożsamiałem się zawsze, nawet grając w innych klubach. Niektórzy mieli mi to za złe, ale nigdy nie kryłem się ze swoimi sympatiami. W ciężkich czasach, gdy Ruch walczył o utrzymanie w drugiej lidze, przychodziłem na Cichą w szaliku, by go dopingować, a na boisku zostawiałem zdrowie dla Odry. Będę z Ruchem na zawsze.

Dla kibiców takie deklaracje są bardzo ważne.

Reklama

Na Śląsku, jak chyba nigdzie indziej, identyfikacja z klubem, z regionem, jest wyjątkowa. Na stadiony przychodzi klasa robotnicza. Ci ludzie po ciężkiej pracy idą na stadion i mocno wierzą, że ich pupile wynagrodzą im to, jak mocno zdzierają gardła. Oczywiście gdybym trafił do Legii czy Wisły, też nie ukrywałbym swoich sympatii, ale i nie obnosił się z nimi. Co innego na Śląsku.

Dlaczego nigdy nie zagrał pan w klubie spoza Górnego Śląska?

Zwykłe zrządzenie losu. Kiedy grałem w trzecioligowej Victorii Jaworzno, zainteresowała się mną Wisła. To nie była jeszcze ta potężna Wisła rządzona przez Telefonikę. Przeszedłem pozytywnie testy, ale zrezygnowałem ze względu na uczelnię. Później były inne propozycje, jednak transfer nigdy nie doszedł do skutku.

Ma pan 35 lat i właśnie przeżywa odrodzenie formy...

Roześmiałem się, chociaż może jest to powód do płaczu, kiedy po ostatnim meczu z Polonią Bytom wziąłem gazetę i przeczytałem, że zwycięstwo dał Ruchowi zbliżający się do czterdziestki Grzyb. Nie myślę o zakończeniu kariery. Grywam przeciwko młodszym zawodnikom i nie czuję się od nich słabszy, wolniejszy czy mniej wydolny.

Dlaczego Ruch jest w tym sezonie taki mocny?

Bo stanowimy kolektyw. Uwierzyliśmy w siebie po przyjściu trenera Fornalika, kiedy w półfinale Pucharu Polski wyeliminowaliśmy Legię. Ci sami ludzie plus Andrzej Niedzielan kontynuują to dzieło w obecnym sezonie.

W sobotę znów zagracie z Legią. Spotkają się dwie najlepsze defensywy w lidze...

Straciliśmy tylko pięć goli, z czego zaledwie dwa po akcjach rywali, a resztę po stałych fragmentach gry. To musi budzić szacunek. I my, i Legia tracimy mało bramek, ale sobotni mecz to nie będą piłkarskie szachy. Chcemy stworzyć dobre widowisko.

Jesteście wiceliderem, przyjeżdżacie więc na Legię jako faworyt?

Nie, to Legia będzie faworytem. Gra u siebie, a na Łazienkowskiej nie zwykła przegrywać, poza tym kadrowo i przede wszystkim organizacyjnie jest mocniejszym zespołem.

* Wojciech Grzyb, piłkarz Ruchu Chorzów, Górnika Mysłowice, Victorii Jaworzno, Ruchu Radzionków i Odry Wodzisław. Były kapitan drużyny Ruchu, zrzekł się tej funkcji jesienią