"Nie można przez cały rok prezentować bardzo wysokiej formy. Nie chodzi tu jedynie o zmęczenie fizyczne, ale również mentalne. Wszystko nie kończy się bowiem na samym meczu. Do tego dochodzą odprawy, analizy gry przeciwnika, treningi. To wykańcza" - podkreślił Gruszka, który do Kraju Kwitnącej Wiśni nie poleciał z powodu kontuzji.
Według atakującego polskiej reprezentacji największe znaczenie w turnieju miało pierwsze spotkanie. "Najważniejsza była wygrana z Japonią. Szkoda, że się nie udało, bo przeciwnik był w zasięgu. Gdybyśmy zaczęli od zwycięstwa, doszłoby do walki o podium. A tak pozostał mecz z Kubą, który był rywalizacją o <być albo nie być> w turnieju. Niestety nie wytrzymali tego. Jest to trudne, zwłaszcza wtedy, gdy walczy się z porażką na koncie, a zmęczenie psychiczne jest bardzo duże. Inaczej to wygląda, gdy się wygrywa. Wówczas wszystko łatwiej przychodzi" - dodał.
Gruszka, na co dzień przyjmujący lidera PlusLigi Delekty Bydgoszcz, zapewnił jednak, że mistrzom Europy nie brakuje motywacji. "Z pewnością do każdego meczu podchodzą bardzo poważnie i odpowiednio skoncentrowani. O wolę walki bym się nie martwił, bo tego mają pod dostatkiem".
Problemem jest jednak przede wszystkim termin rozgrywania turnieju. "Jest kosmiczny, ale Japończycy przeważnie wybierają taki okres, w którym cały świat gra ligę. To bardzo niekorzystne w takim momencie zbierać całą drużynę, jechać w inny klimat i strefę czasową" - zaznaczył.
Przed Polakami jest sobotni występ przeciw Brazylii (4.30 czasu polskiego), która broni trofeum wywalczonego w 2005 roku. W trwającej edycji turnieju mają na koncie już dwa zwycięstwa - z Kubą (3:2) i Iranem (3:1).
"Przeciw Brazylii zawsze chętnie się gra. Wychodzi się przeciwko niej i za wszelką cenę chce się wygrać. Jestem przekonany o tym, że żaden z zawodników nie będzie pamiętał w tym momencie o zmęczeniu. Chciałbym bardzo, by po tym meczu, bez względu na wynik, koledzy schodzili z parkietu zadowoleni i z przekonaniem, że zrobili wszystko" - powiedział Gruszka.