Polska - Brazylia 0:3 (17:25, 17:25, 18:25)

Polska: Piotr Nowakowski, Zbigniew Bartman, Marcel Gromadowski, Paweł Woicki, Michał Ruciak, Marcin Możdżonek i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Daniel Pliński, Bartosz Kurek, Michał Bąkiewicz.

Reklama

Brazylia: Bruno Rezende, Leandro Vissotto, Giba, Murilo Endres, Rodrigo Santana, Lucas Saatkamp i Sergio Santos (libero) oraz Theo Lopes, Marlon Yared.

Nie było niespodzianki. Brazylia, niepokonana przez Polaków od 2002 roku, i w turnieju o Puchar Wielkich Mistrzów okazała się lepsza od podopiecznych Daniela Castellaniego.

Reklama

Argentyński szkoleniowiec postawił w sobotę na zawodników, którzy w Japonii spędzili na parkiecie najmniej czasu. W wyjściowej szóstce pojawili się Paweł Woicki, Zbigniew Bartman, Michał Ruciak i Marcel Gromadowski. Nie zmieniło to jednak obrazu gry biało-czerwonych. Tak jak w poprzednich meczach widać było, że zmęczenie daje się graczom we znaki i brakuje im świeżości. Brazylijczycy natomiast wyszli w swoim najmocniejszym składzie, z Gibą na czele i zaprezentowali bardzo wysoki poziom.

Mimo wszystko Polacy próbowali się mobilizować. Złe przyjęcie i świetna zagrywka rywali, a zwłaszcza Leandra Vissottiego doprowadziły szybko do prowadzenia przeciwników 5:1. Mistrzowie Europy coraz częściej spuszczali głowy, a na ich twarzach malowało się niezadowolenie.



Reklama

Biało-czerwoni zdobywali punkty głównie w ataku. Paweł Woicki starał się jak najczęściej uaktywniać Marcela Gromadowskiego, któremu dzień przerwy w turnieju dobrze zrobił i stał się liderem zespołu. Drużyna nie potrafiła jednak Brazylijczykom wyrządzić większej krzywdy blokiem, czy zagrywką.

Powoli Castellani wracał do składu, który wyszedł na pierwszy w tych zawodach mecz. Na parkiecie pojawił się Bartosz Kurek, Grzegorz Łomacz i Daniel Pliński. Te zmiany nie miały wpływu na postawę rywali. Siatkarze Bernardo Rezende bezlitośnie punktowali Polaków.

Obraz gry nie zmienił się także w drugim secie. Oba zakończyły się wygraną Canarinhos 25:17.

Trzecia partia dała kibicom nadzieję, że losy spotkania nie są jeszcze rozstrzygnięte. Po raz pierwszy najlepszej drużynie Starego Kontynentu udało się wyjść na prowadzenie. Zaczął funkcjonować blok, a Polacy znacznie się ożywili. Na pierwszą przerwę techniczną schodzili przy stanie 8:4 i wydawało się, że w końcu znaleźli receptę na grę obrońców trofeum.

Rezende jednak dał kilka cennych uwag swoim zawodnikom. Oni potrafili je wykorzystać i szybko doprowadzili do remisu. Giba brylował w ataku, a blok z Lucasem Saatkampem okazał się znowu dla Polaków nie do przejścia. Przewaga Brazylijczyków zaczęła rosnąć. Nagle z prowadzenia 10:8 zrobiło się 12:16.

Końcówka była podobno do poprzednich dwóch setów. Zespół Castellaniego próbował jeszcze poderwać się do walki, ale mistrzowie Ameryki Południowej nie dali złudzeń i zakończyli partię do 18.

To trzecie zwycięsytwo Brazylijczyków w Japonii. Najpierw pokonali Kubę 3:2, a potem Iran 3:1. Polacy natomiast nie potrafili jeszcze wygrać z nikim. Na inaugurację ulegli gospodarzom 2:3, a potem Kubie 1:3.