Ole Einar Bjoerndalen zaraz po przyjeździe do Vancouver ustalił z kierownictwem ekipy, że w Whistler życzy sobie osobnego domu, w którym zamieszka z kolegami z reprezentacji.

"Ryzyko zarażenia się na terenie wioski olimpijskiej jest bardzo wysokie. Przewija się tam bardzo dużo osób z całego świata. Codzienne witanie się, rozmowy czy pobyt w windzie lub na stołówce są ogromnym zagrożeniem. Mówi się, że pobyt razem olimpijczykami jest wielkim przeżyciem, lecz moje przygotowania kosztowały zbyt dużo, a stawka jest zbyt wysoka. Poza tym potrzebujemy też dużo spokoju" - powiedział biathlonista.

Reklama

Razem z biathlonistami zamieszkali ich serwismeni i dwóch kucharzy, którzy będą przygotowywać produkty przywiezione z Norwegii. Są to głównie: makrela, łosoś, kawior i tradycyjny norweski słodzony kozi ser oraz duże ilości owsianki.

"Na miejscu kupujemy właściwie tylko wodę. W ten sposób do minimum ograniczyliśmy nie tylko możliwość rozstroju żołądka, lecz również czas transportu z i do wioski olimpijskiej, i oczekiwania na serwismenów. Co najważniejsze, decydujemy też sami o umeblowaniu i ogrzewaniu. Wybrałem to najskromniejsze z żelaznym łóżkiem dla siebie, ponieważ luksus jest demoralizujący" - powiedział Bjoerndalen.

Reklama

Podobnie zrobili norwescy alpejczycy. "Narciarstwo alpejskie należy do sportów, w których liczy się dobre i zgrane towarzystwo oraz pewna doza zabawy. Mieszkamy razem, tak jak robiliśmy to na treningach, razem z serwismenami oraz z kucharzem, który doskonale zna nasze upodobania i przyzwyczajenia. W tym sporcie bliski kontakt z serwismenami jest decydujący i nawet ważniejszy niż kontakt z trenerami. Nikt też nam nie będzie zwracać uwagi, że muzyka jest zbyt głośna" - powiedział Aksel Lund Svindal.

Kierownik norweskiej ekipy alpejskiej Marius Arnesen podkreślił, że "pobyt pod jednym dachem sprawia wrażenie, że jesteśmy na urlopie na prywatnych wczasach, a to z kolei jest ważne dla psychiki". Pozostali norwescy sportowcy będą mieszkać w wiosce olimpijskiej. Za wynajęcie domów biathlonistom i alpejczykom zapłacił Norweski Komitet Olimpijski.