Krótko przed startem do każdego przejazdu w rywalizacji olimpijskiej bob musi być przeniesiony z parkingu technicznego do strefy startu. "Sęk w tym, że trzeba to zrobić w bardzo konkretnym momencie. Nie można wcześniej ani później, bo grozi za to dyskwalifikacja" - wyjaśnia "Przeglądowi Sportowemu" trener biało-czerwonych Andrzej Kupczyk.

Reklama

"Tymczasem to jest już czas, kiedy zawodnicy powinni się rozgrzewać przed startem. Przecież za chwilę mają wykonać najważniejszy sprint całego czterolecia. Pobić swoje wyniki życiowe. Trudno to zrobić, gdy jest się zmęczonym po noszeniu sprzętu. A czwórka bobslejowa, z racji solidnej metalowej ramy, waży około 250 kilogramów. Do jej przeniesienia potrzeba czterech, a najlepiej sześciu ludzi. Tymczasem ja jestem z zawodnikami sam" - tłumaczy szkoleniowiec.

Rzeczywiście, trudno oczekiwać, by zdyszany i zmęczony po targaniu takiego ciężaru sportowiec (nawet tak potężny jak bobsleista, bo każdy z nich waży około 90 kilogramów), był w stanie wykonać za chwilę następny równie duży wysiłek - pchnąć mocno boba, rozpędzając go jak najmocniej na starcie. A 0,1 sekundy spóźnienia na starcie może oznaczać nawet cztery miejsca w dół w klasyfikacji!

>>> Czytaj także: Kowalczyk: Nabrałam do wszystkiego fajnego dystansu

Reklama

p