Od startu biegu finałowego Polka próbowała realizować scenariusz z dwóch poprzednich biegów - ćwierćfinału i półfinału. Na pierwszym podbiegu objęła prowadzenie i starała się go nie oddawać. Ale w finale wszytkie zawodniczki były bardzo mocne.
W planach Polki natychmiast zorientowała się specjalistka od sprintu Petra Majdić, która próbowała ją gonić. Słowenka nie pozbierała się jednak po wypadku w czasie rozgrzewki i nie wytrzymała tempa Kowalczyk. Tymczasem do walki o złoto włączyła się świetna Marit Bjoergen, która zdołała wyprzedzić Polkę na ostatnim zjeździe. Nasza zawodniczka starała się nie dać jej uciec, ale Bjoergen zachowała sporo sił i na metę wpadła pierwsza. Ale tuż za nią z uśmiechem i pojawiła się nasza Królowa Nart, która wyrzuciła ręce w górę w geście zwycięstwa.
Brązowy medal wywalczyła Majdić, która jednak ten ogromny wysiłek przypłaciła zdrowiem. Wycieńczona Słowenka nie była w stanie o własnych siłach zejść z trasy.
Justyna wygrywa półfinał
W pierwszym półfinale faworytką była Norweżka Marit Bjoergen, która objęła prowadzenie już na pierwszym podbiegu. Za nią na mecie była Włoszka Magda Genuin i one mają zapewniony awans do finału.
W drugim półfinale biegła Justyna Kowalczyk, a obok niej Petra Majdić, która do Vancouver przyjechała po złoto w sprincie. Jednak Słowenka nie doszła do siebie po wypadku w czasie rozgrzewki i po mocnym starcie potem powoli opadała z sił. Za to Kowalczyk znów zaczęła bardzo ostro. Na pierwszym podbiegu objęła prowadzenie i nie oddała go aż do mety, choć czuła na plecach oddech Szwedki Anny Olsson. Te dwie zawodniczki zobaczymy w finale. A ponieważ drugi półfinał był szybszy, o medale powalczą także Celine Brun-Lie i Petra Majdić, które przybiegły na trzecim i czwartym miejscu.
Ćwierćfinał wygrany z zapasem
Ćwierćfinały wyglądają inaczej niż kwalifikacje - zawodniczki biegną w grupach sześcioosobowych. Pierwszy z biegów pewnie wygrała Norweżka Marit Bjoergen, która zwyciężyła w kwalifikacjach. Niezwykle emocjonujący był finisz drugiego ćwierćfinału - Natalia Korostielewa wyprzedziła Katrin Zeller o długość paznokcia. Wygrała Włoszka Magda Genuin.
Dla nas najważniejszy był trzeci ćwierćfinał, w którym wystartowała Justyna Kowalczyk. Polka od początku wyścigu prowadziła. Zdołała wypracować sobie potężną przewagę i bez problemu wygrała. Choć czas miała słabszy od Norweżki Bjoergen o ponad trzy sekundy, mógł to być zaplanowany manewr - Polka musi gromadzić siły na finałowy bieg. Nie było powodu, by gnała szybciej.
W kolejnym ćwierćfinale startowała jedna z największych faworytek, Słowenka Petra Majdić. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy będzie walczyć o półfinał - w czasie rozgrzewki przed zawodami miała groźny wypadek na trasie. Majdić spadła ze zjazdu i wpadła do rowu, była mocno poturbowana. Trafiła nawet do szpitala, bo istniało podejrzenie, że ma połamane żebra. Ostatecznie zdecydowała się startować - swój bieg ćwierćfinałowy wygrała. W ostatni wyścigu triumfowała z kolei Szwedka Anna Olsson.
Eliminacje zaliczone bezproblemowo
55 zawodniczek stanęło na starcie sprintu techniką klasyczną na dystansie 1430 metrów. Do ćwierćfinału awansowało 30 najlepszych. Kwalifikacje wygrała Norweżka Marit Bjoergen, która uzyskała czas 3.38,05 i o 0,77 wyprzedziła Finkę Aino Kaisę Saarinen oraz o 3,9 Szwedkę Annę Olsson.
Eliminacje Justyna Kowalczyk pobiegła dobrze, ale nie na maksimum mozliwości. Wie, że musi zachować siły na kolejne starty, które jeszcze tego wieczoru czasu polskiego - ćwierćfinał, półfinał i ewentualnie finał.
Polka z czasem 3,43 min zapewniła sobie awans do ćwierćfinału, i to z piątego miejsca. Prawdziwa bitwa o medale dopiero przed Justyną.
W poniedziałek Kowalczyk zajęła piąte miejsce w biegu na 10 km techniką dowolną. Sama zawodniczka podkreślała, że nie jest to jej ulubiony dystans. Obiecała, że w kolejnych konkurencjach będzie lepiej.
"Po biegu na 10 km techniką dowolną Justyna była bardzo wykończona, ale i wściekła. Po piątym miejscu pozostał duży niedosyt. Do medalu naprawdę zabrakło niewiele, dlatego na kolejne starty jest jeszcze bardziej zmobilizowana" - powiedział jej fizjoterapeuta Marek Brandt.
Wypadek Majdić
Tymczasem w czasie rozgrzewki przed sprintem groźny wypadek miała Słowenka Petra Majdić. Zawodniczka zaliczana do grona faworytek i druga w klasyfikacji Pucharu Świata spadła z trasy na jednym ze zjazdów. Na niezabezpieczonym zakręcie nie zdołała utrzymać równowagi i wpadła do rowu. Choć z trudem, zdołała wstać o własnych siłach, trzymała się za biodro, a na jej twarzy widać było grymas bólu.
Słowenka wystartowała na końcu stawki - organizatorzy zgodzili się na taką zamianę, by zawodniczka mogła dojść do siebie po upadku. Na metę dotarła z 19. czasem. Płacząc z bólu, trzymała się za biodro.
Po eliminacjach Majdic została odwieziona do szpitala, na badania rentgenologiczne. "Coś złego stało się z jej żebrami. Wciąż nie wiemy, czy są złamane czy nie. Jeśli nie są złamane, Petra spróbuje wystartować. Jeśli są złamane, to wszystko jest skończone" - oświadczył rzecznik ekipy słoweńskiej Branislav Dmitrovic. Ostatecznie Majdić zdecydowała się wystartować.