"FIFA z okresu turbulencji na rynkach finansowych i globalnej recesji wyszła nie tylko finansowo nietknięta, ale i wzmocniona” – czytamy w raporcie. Julio Grondona, szef komitetu finansowego FIFA, dodał, że przychód z tegorocznych mistrzostw świata w RPA będzie większy niż z poprzednich turniejów w Niemczech (2006) oraz Korei Płd. i Japonii (2002). To głównie efekt rosnących cen za prawa telewizyjne i marketingowe. W 2009 roku FIFA na tych pierwszych zarobiła 650 mln dolarów. Z umów sponsorskich i marketingowych uzyskała 277 mln dolarów. A to i tak tylko cześć wszystkich kontraktów, które zostały zawarte przy okazji mistrzostw świata w RPA.
"Pod względem finansowym organizacja mundialu w Afryce była bardzo dobrą decyzją" - powiedział szef FIFA Sepp Blatter. – Powiedziałbym, że nasza sytuacja jest dosyć wygodna. A w porównaniu do innych związków sportowych, takich jak MKOl, nawet i bardzo wygodna.
Bardzo pozytywny wpływ na wysokość dochodów FIFA miał upadek firmy ISL, „partnera” międzynarodowej federacji, który pośredniczył przy sprzedaży praw telewizyjnych i marketingowych (pobierając oczywiście od każdej transakcji prowizję). "Jesteśmy panami swoich praw i nie potrzebujemy żadnej agencji, aby nimi zarządzać. Firmy lubią kontaktować się z nami bezpośrednio" - uśmiecha się Blatter. Z podobnego założenia wyszła niedawno UEFA, która pozbyła się pośredników tworząc własną firmę zajmującą się sprzedażą praw, UEFA Events.
Blatter w swoim podsumowaniu dodał, że FIFA nie jest bogata. Cóż, według jego kryteriów pewnie nie. Fakty są jednak takie, że międzynarodowa federacja zwiększyła swoje rezerwy finansowe z 902 mln dolarów do ponad miliarda. Działacze się tłumaczą, że to zabezpieczenie bytu federacji na wypadek, gdyby w przyszłości któreś mistrzostwa świata nie mogły się odbyć. Do tej pory doszło do takiej sytuacji tylko dwa razy. Przez II wojnę światową.
Co FIFA zamierza zrobić z zarobionymi pieniędzmi? "Nie chcemy trzymać ich u siebie. Ale też nie zamierzamy oddawać ich bogatym. Chcemy pomóc tym, którzy mają mniej" -zapewnił Blatter.
Tak więc wydatki na płace i pensje pochłoną około 70 mln dolarów (okazuje, że każdy pracownik zatrudniony w międzynarodowej federacji zarabia średnio 175 tys. dolarów rocznie). Ponad 56 mln dolarów powędruje do tych, którym Blatter zawdzięcza (lub będzie zawdzięczał) funkcję prezydenta – po 2,5 mln dolarów dla każdej kontynentalnej federacji plus po 200 tys. dolarów dla każdej z 208 narodowych federacji zrzeszonych w FIFA. – To taki prezent dla naszych akcjonariuszy, jeśli można tak powiedzieć – twierdzi Blatter. Kilka milionów zostanie przeznaczonych na cele charytatywnych – dla ofiar trzęsienia ziemi na Haiti i w Chile. Tylko niewielka część zysków zostanie wydana na kompleksową pomoc dla biedniejszych federacji, którzy korzystają m.in. ze specjalnego programu GOAL.
FIFA tłumaczy, że pomaga nie tylko bezpośrednio, finansowo. Wpływa również na pomyślność ekonomiczną krajów, w których organizuje mundial. Szacuje się, że na czas turnieju do RPA ma przyjechać 450 tys. turystów, którzy wydadzą około 1,1 mld dolarów, a dzięki budowie stadionów utworzono w tym kraju dodatkowo około 20 tys. miejsc pracy.
Wszystkie te liczby przypomina się niemal na każdym posiedzeniu komitetu wykonawczego FIFA. Blatter ma nadzieję, że dzięki nim zapewni sobie wybór na następną kadencję. Jego najgroźniejszy rywal, prezydent azjatyckiej federacji Mohamed Hammam, nie potrafi tak ładnie opowiadać o pieniądzach jak Szwajcar. Wybory w maju 2011 roku. Do tego czasu FIFA opublikuje kolejny raport. I znów będzie finansowy rekord.