Ostatnie lata to dominacja zespołów hiszpańskich, a szczególnie Sevilli, która triumfowała w dwóch poprzednich edycjach. Teraz zespół ze stolicy Andaluzji walczy w Lidze Mistrzów, ale w grze o Puchar UEFA pozostał szkoleniowiec, który poprowadził Hiszpanów do tamtych dwóch zwycięstw. Juande Ramos od jakiegoś czasu jest trenerem londyńskiego Tottenhamu. Gdyby udało mu się zdobyć Puchar z Kogutami dokonałby historycznego wyczynu.
Najwięcej przedstawicieli w stawce – aż pięć klubów – mają Niemcy, a Bayern Monachium uważany jest za głównego faworyta rozgrywek. Zwycięstwo monachijczyków jedna z firm bukmacherskich wyceniła na 3,8. Na drugim miejscu jest hiszpańsko-angielski duet Ateltico Madryt oraz wspomniany Tottenham, ale ich notowania są znacznie niższe. Stawiając złotówkę na zwycięstwo któregoś z tych dwóch klubów można wygrać aż 9 złotych.
O Puchar UEFA rywalizuje wciąż kilku Polaków. Niestety tylko Marcin Wasilewski z Anderlechtu Bruksela może być pewien miejsca w składzie. Dość niecodzienna jest sytuacja Arkadiusza Malarza z Panathinaikosu Ateny. Polak – mimo że w Grecji wychwalany jest pod niebiosa, a tamtejsze tabloidy chcą nawet uczynić zeń Greka i reprezentanta – nie może jakoś przekonać do siebie trenera Jose Peseiro. Portugalczyk uparcie stosuje zasadę, że każdy z bramkarzy gra po 10 meczów. Rywalizację z Glasgow Rangers w pierwszym składzie rozpocznie więc Chorwat Mario Galinović.
Paweł Kieszek ze Sportingu Braga nie może wywalczyć miejsca nawet na ławce rezerwowych, a Grzegorz Rasiak dopiero zmienił Southampton na Bolton. Być może jednak dostanie szansę gry przeciwko Atletico Madryt.
Puchar UEFA oczywiście nie może się równać pod względem finansów z Ligą Mistrzow, ale jego uczestnicy też mają o co grać. Zwycięzca dostanie 2,5 mln funtów (triumfator LM – 7 mln). W zeszłym roku Sevilla dzięki tym rozgrywkom wzbogaciła się o 6,5 milionów funtów (Milan, który wygrał Champions League zgranął 39,6).