Była 59. minuta gry. Ronaldo wyskoczył do piłki w polu karnym rywali. Gdy upadał, uszkodził nogę. Sekundę później wył z bólu.

"Krzyczał: To już koniec, to już koniec!" - opowiada Marco Amelia, bramkarz Livorno, który stał metr od napastnika Milanu. "Byłem tak blisko, że słyszałem jak coś mu strzyka w kolanie. Przeraziłem się" - przyznaje Włoch.

Reklama

Ronaldo został błyskawicznie przewieziony do najlepszej włoskiej kliniki ortopedycznej Galezzi. Stamtąd przetransportowano go do Paryża. W klinice w stolicy Francji piłkarza zoperował Gerrard Saillant. Brazylijczyk sam wybrał tego właśnie lekarza. Ma do niego zaufanie - gdy w przeszłości dwukrotnie zrywał więzadła w prawym kolanie, to właśnie Francuz go leczył. "Jest moim przyjacielem. Rozmawiamy nie tylko o kontuzjach, ale i o książkach czy samochodach" - opowiadał w połowie 2000 r. Ronaldo.

12 kwietnia tamtego roku Brazylijczyk wracał do zespołu po kontuzji, zupełnie tak jak w środę. Już po 7 minutach rozwalił kolano. Teraz noga wytrzymała jeszcze krócej – zaledwie 120 sekund...

Po tym spotkaniu cały świat zadaje sobie jedno pytanie: czy Ronaldo wróci jeszcze do gry? "Medycyna jest teraz na takim poziomie, że mogę obiecać: wyleczymy go. Na początku przyszłego roku zobaczycie Ronniego na boisku" - zapowiada szef lekarzy Milanu Pierre Meeserman.

Pytanie czy sam Brazylijczyk zechce wznowić karierę. Przecież w styczniu 2009 r. będzie 33-letnim piłkarzem, w dodatku raczej bez kontraktu (umowa z włoskim klubem wygasa 30 czerwca). To nienajlepsza pozycja wyjściowa do odbudowywania kariery... Z drugiej strony - Ronaldo zawsze imponował zawziętością w walce z urazami. Przez różnego rodzaju kontuzje stracił prawie 3 lata, ale za każdym razem podnosił się z kolan. Czy tym razem też mu się uda? Nie wiadomo. Pewne jest jedno – nie zobaczymy już El Fenomeno w tak kapitalnej formie, jak w sezonie 1996/97. Wówczas Brazylijczyk strzelił 34 gole w 37 (!) ligowych meczach Barcelony. Do historii przeszła bramka Ronaldo w spotkaniu z Compostelą. Zanim trafił, przebiegł z piłką 50 metrów i minął kilku rywali!