Akcja miała miejsce na jednej z bocznych dróg, którą - wraz z czterema innymi sportowcami - podążał samochodem Kibet. Auto zostało zatrzymane, sportowcy wyciągnięci na drogę i oskarżeni o zabicie owiec. Negocjacje nic nie dały. Życie sportowców wisiało na włosku, jednak Kibet nie stracił zimnej krwi. Niepostrzeżenie wyjął pistolet i zszokowani napastnicy w popłochu uciekli.
Nie był to pierwszy groźny wypadek mistrza. Wcześniej, w styczniu, tłum obruszony wynikami wyborów mało nie zlinczował maratończyka. Dostał kamieniem w głowę podczas starć ulicznych i wylądował w szpitalu. Do dziś ma uraz i sam rzadko wychodzi z domu - informuje interia.pl.
Jak widać być sportowcem w Kenii wcale nie jest łatwo.
Mogło dojść do ogromnej tragedii. Bandyci nie liczą się z nikim i niczym. Zabrakło naprawdę niewiele, by mafijny gang zlinczował mistrza świata w maratonie. Kenijczyk Luke Kibet obronił się w nietypowy sposób - wyjął pistolet i zagroził, że pozabija wszystkich napastników.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama