Jego półroczny pobyt w Krakowie to pasmo samych niepowodzeń i kompromitacji. Największa z nich miała miejsce przed czterema dniami, kiedy rozwiązał kontrakt z Kamilem Kosowskim. "Nowa umowa była prawie dogadana. Klub nagle wycofał się z naszych ustaleń" - żali się "Faktowi" piłkarz.

Reklama

Jednak reprezentant Polski długo nie pozostanie bez pracy. Poważnie zainteresowana nim jest grecka Larissa. "Trwają negocjacje i prawdopodobnie wkrótce się dogadamy. O moim przyjściu do PAOK wiem tylko z gazet" - mówi "Faktowi" "Kosiarka".

W zamian za Kosowskiego Bednarz podsyła nikomu nieznanych piłkarzy z Ameryki Południowej. Najlepiej podającego piłkarza ligi ma zastąpić Argentyńczyk Rodrigo Mannara, który w poprzednim sezonie grał w trzeciej lidze chilijskiej, a przed kilkoma tygodniami nie dostał angażu w Wenezueli.

Pobyt Mannary i innych Latynosów na zgrupowaniu Białej Gwiazdy dosadnie skomentował trener Maciej Skorża. "Testowanie piłkarzy z Ameryki Południowej jest tylko zbiegiem okoliczności" - powiedział "Faktowi" trener.

Gołym okiem widać, że coraz gorzej układa się współpraca Bednarza ze Skorżą. Obu panów poróżniła nie tylko sprawa Kosowskiego, ale też pozyskania Tomasza Frankowskiego. "Bardzo chciałem go mieć w drużynie" - przyznaje trener i... zaciska zęby, aby nie powiedzieć o jedno słowo za dużo.

"Po co nam Franek, skoro można ściągnąć Michała Pyrkę" - myślał Bednarz i podesłał na testy zawodnika z drugiej ligi słowackiej. Dyrektor sportowy nie popisał się również przy sporządzaniu listy transferowej. Kiedy dla wystawionego na wypożyczenie Adama Kokoszki wpłynęła oferta ze szwajcarskiego St. Gallen, nawet nie podjął rozmów. "On jest nam bardzo potrzebny" - uciął temat.

Efekt prowadzenia przez niego polityki transferowej jest taki, że na sześć tygodni przed startem ligi w Wiśle nie ma zdrowego prawego obrońcy, a poza Pawłem Brożkiem ciężko znaleźć w napastnika z prawdziwego zdarzenia. Co w takiej sytuacji robi Bednarz? Ściąga na testy dwóch... bramkarzy - Chorwata Ivicę Matasa i Serba Djordje Panticia - oburza się bulwarówka.

Reklama

Kolejnym nieporozumieniem jest jedyny transfer, który do tej pory przeprowadził. Za astronomiczną sumę 700 tysięcy euro ściągnął pod Wawel Tomasa Jirsaka. I to posunięcie okazało się największym niewypałem poprzedniego okienka transferowego. Jirsak został najdroższym rezerwowym naszej ligi. Mimo tego dyrektor nie tracił dobrego humoru, ogłaszając wszem i wobec, że ściągnie do Krakowa Jacka Krzynówka.

Mijały kolejne tygodnie, a konkretów brakowało. "Będzie nas stać jedynie na jeden, może dwa tak zwane duże transfery, choć w tym momencie i one stoją pod znakiem zapytania" - przyznał w końcu.

Wisła miała wykorzystać przerwę zimową na wzmocnienie zespołu i solidne przygotowanie się do gry w pucharach. Tymczasem przez nieudolność Bednarza polscy kibice zapewne znowu najedzą się wstydu, widząc popisy piłkarzy Wisły na europejskiej arenie.