Piątek. Godzina 10. W tym czasie, gdy Robert zaczyna pierwszy trening, z Katowic wyruszają na Węgry dwa autokary z setką kibiców. Odjeżdżających żegna Artur Kubica, ojciec naszego kierowcy. To jego biuro GP Services zorganizowało wyjazd do Budapesztu.

Reklama

"Będę szefem tej wycieczki" – mówił jeszcze niedawno Kubica senior. Jednak w ostatniej chwili musiał zrezygnować z dalekiej podróży. Jego mama będzie mieć wszczepiany rozrusznik serca. W tej sytuacji pan Artur nie tylko nie jedzie na Węgry, ale też nie wybierze się w niedzielę do Warszawy, by komentować wyścig w telewizyjnym studio. Przyszedł za to na parking PKS w Katowicach, by pożegnać kibiców. Wszyscy chętnie robili sobie z nim zdjęcia - czytamy w "Fakcie".

"Muszę odłożyć wyjazd na wyścig syna do następnego razu. Jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie, to wybiorę się na Monzę na Grand Prix Włoch. A teraz będę trzymać kciuki, by zła passa się odwróciła od młodego. Jak wszystko dobrze się ułoży, to jest szansa na podium. No i dobrze byłoby, żeby Ferrari było lepsze od Mclarena. Bo jak wygra Lewis Hamilton, to odskoczy rywalom" – mówił Artur Kubica.

Ojciec Roberta z uśmiechem żegnał kibiców. A oni z optymizmem wyruszali na Węgry. Dla większości z nich to pierwsza wyprawa na wyścig F1. Z całej Polski zjechali do Katowic. Niektórzy nawet z odległych Suwałk.

Robert podkreśla, że obecność kilkudziesięciu tysięcy polskich kibiców na niedzielnym wyścigu to dla niego dodatkowa motywacja. Ale jeszcze większą jest babcia. Gdy nasz kierowca jest w Polsce, zawsze odwiedza ją w Krakowie, a ona szykuje mu ulubione pierogi. Tym razem Robert będzie myślami z nią. I będzie wiedzieć, komu zadedykować ewentualny sukces.