Tydzień temu tylko słaba skuteczność wiślaków sprawiła, że przegrali w Jerozolimie. Krakowianie przeprowadzili tam kilka groźnych akcji, lecz Rafał Boguski i Radosław Sobolewski dokonywali złych wyborów. Ten pierwszy, kiedy miał podawać, to strzelał i na odwrót. Ten drugi zamiast strzelać wywrócił się w nadziei na karnego. W ostatnich sekundach Andrzej Niedzielan przegrał pojedynek z bramkarzem Beitaru.

Reklama

"Gdybyśmy podwyższyli na 2:0, to skończyłoby się wyżej, nawet 4:0. Ale w ciągu kilku sekund, zamiast prowadzić dwoma golami, daliśmy sobie strzelić wyrównującą bramkę. To zrujnowało nasz plan" - przyznał najlepszy strzelec Białej Gwiazdy Paweł Brożek.

On akurat wracał z Izraela z podniesionym czołem. Miał jedną szansę i ją wykorzystał. Wystartował do dalekiego podania od Marka Zieńczuka i wywierając presję na dwóch rywali, podbił piłkę głową nad bramkarzem Tvrtko Kale , który zamiast łapać, zderzył się z obrońcą Tomerem Ben Yosefem.

"Dobrze prześwietlił przeciwników nasz drugi trener Rafał Janas. Podpowiedział mi, jakie błędy robią środkowi obrońcy Beitaru. Wykorzystałem ich zagapienie i myślałem, że pójdziemy za ciosem. Szkoda, że tak się nie stało" - opowiadał "Brozio".

To na pewno nie koniec grzechów piłkarzy Beitaru. W meczach sparingowych też tracili gole. Widać było, że poza Izraelem czują się niepewnie. W sparingu z Partizanem Belgrad (2:2) sprowokowali lub dali się sprowokować do dwóch bójek.

Zachęcamy Wisłę do ataku, jednak piłką, a nie pięściami! Jak się naciśnie Beitar, na jaw wychodzą wszystkie słabości tej drużyny. Jednak aby popełniła błędy, trzeba ją do tego zmusić - pisze "Fakt".