Acquafresca był jednym z bohaterów 28. kolejki Serie A. Jego bramki pokazywały do znudzenia włoskie stacje, a sam piłkarz otrzymał owacje na stojąco od 12 tys. kibiców, gdy w 77. minucie opuszczał boisko. Po meczu zawodnik rozmawiał z Dziekanowskim. "Daje sobie kilka dni na przemyślenie kwestii ewentualnych występów w polskiej kadrze" - powiedział piłkarz.
Sposób, w jaki działa sztab reprezentacji, nie podoba się Zbigniewowi Bońkowi. "Darek Dziekanowski nawet wcześniej nie umówił się z Robertem. Ot, przyjechał do Cagliari i oświadczył, że żąda spotkania. To nieprofesjonalne, typowo polskie działanie" - opowiada wzburzony Boniek.
Jednocześnie słynny piłkarz dodaje, że Acquafresca to wielki talent. "Za dziesięć lat ten chłopak będzie miał na koncie około stu trzydziestu goli w Serie A. Przed nim cudowna, gwiazdorska przyszłość. Dlatego właśnie, przez szacunek do jego umiejętności, sztab Leo Beenhakkera powinien traktować Roberta poważniej. Czyli nie obiecywać mu kilku minut gry w jakimś towarzyskim meczu, ale miejsce w kadrze na Euro 2008. By zrezygnować z włoskiej reprezentacji, Acquafresca musi mieć dobrą motywację.
O możliwości gry Acquafreski dla "biało-czerwonych" jako pierwszy napisał DZIENNIK. W numerze z 24 grudnia 2007 r. piłkarz stwierdził jednak, że raczej będzie występował w barwach Italii. "Trzy lata temu zadzwonił do mnie Michał Globisz i powiedział, abym przyjechał na zgrupowanie kadry juniorów. Myślałem o tym kilka dni, to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu. W końcu powiedziałem mu, że wybieram włoskie barwy" - mówił Acquafresca.
Piłkarz, który jest synem Polki i Włocha, nie kryje, że czuje się bardziej związany z Italią. Robert urodził się i wychowywał w Turynie. Po włosku mówi o wiele lepiej niż po polsku. Mimo to deklaruje, że uwielbia nasz kraj. "Dwa lata temu udało mi się odwiedzić rodzinę w Grodzisku Mazowieckim. Byłem zachwycony. Przedostatnie święta Bożego Narodzenia spędziłem u wujka w Tychach. Atmosfera była świetna. Wesoło jest też polskich na weselach. Byłem już na trzech i za każdym razem nie mogłem się nadziwić, jak piękne są Polki. Nie miałbym nic przeciwko małżeństwu z jedną z nich" - opowiadał Robert, który na każdy mecz zakłada dwa kolorowe ochraniacze: na lewą nogę z polską flagą i imieniem matki (Ewa), na prawą z włoską i imieniem ojca (Pino). "Wykonane są z bardzo wytrzymałych włókien węglowych, więc chronią mnie, tak jak przez całe życie chronili mnie rodzice. Noszę je na szczęście, wyrażają to, jaki jestem. Czuję się na pół Polakiem i pół Włochem" - wyjaśnia Robert.