Koledzy nie mieli zamiaru bawić się w złych posłańców. Tym bardziej, że Cobden FC właśnie zaczynał mecz, którego stawką był awans do finału lokalnych rozgrywek.

"Nie ma co się spieszyć z informowaniem Simona" - uznali futboliści. I chyba mieli rację, bo zawodnik... wcale nie przejął się dramatyczną informacją, którą przekazano mu po meczu. Znalazł się w końcu jeden odważny - szkoleniowiec.

"Kiedy trener powiedział, że ma dla mnie złe wieści, myślałem, iż ktoś umarł. Kiedy więc powiedział, co się stało, odetchnąłem z ulgą" - stwierdził Morris, którego cytuje portal pobandzie.pl.