"Kocham Andrew i zorganizuję mu pojedynek o mistrzostwo świata. Ale najpierw musi pokonać Raya Austina!" - krzyczy Don King. Promotor Andrzeja Gołoty zrobi wszystko, by nasz bokser walczył z Nikołajem Wałujewem, ale nie wyjdzie za niego do ringu. Dlatego dzisiejszy pojedynek z Austinem w chińskim mieście Chengdu jest dla Polaka najważniejszy od wielu lat. A jeśli przegra - będzie ostatnim w karierze - pisze DZIENNIK.

Reklama

Szaleństwo ogarnęło Chińczyków na punkcie boksu. Zawodowa odmiana tego sportu była w tym kraju zakazana od 1958 roku, gdy śmierć na ringu poniósł Zhou En-lai. Pięściarze chińscy nie mogli przechodzić na zawodowstwo, ale ostatnio to się zmieniło i podczas dzisiejszej gali w Chengdu będzie boksować miejscowa bohaterka Ya Nan. Wczoraj w centrum miasta, gdzie ważono ją oraz innych zawodników lżejszych kategorii, było mnóstwo ludzi. W tym czasie Gołota oraz pozostali bokserzy wagi ciężkiej siedzieli w hotelu. Kilkadziesiąt godzin przed pojedynkami przyda im się trochę więcej odpoczynku. Tym bardziej, że każdy z nich po porażce zostanie strącony w otchłań zapomnienia.

Jameel „Big Time” McCline i Mike „Mercilles” Mollo stoczą pojedynek eliminacyjny, którego zwycięzca będzie bić się o mistrzostwo świata WBC, a po nich do ringu wejdą Gołota i Austin, by wywalczyć sobie prawo do bitwy o pas WBA z Wałujewem - czytamy w DZIENNIKU.

>>>Trener Gołoty spodziewa się długiej walki

"Polacy będą dumni z tego, co zobaczą" - nie ma wątpliwości King. Ale zaraz dodaje, nie chcąc być posądzonym o faworyzowanie Gołoty:"Kibicuję każdemu bokserowi".

Reklama

„Dziadek” potrafi jednak ukryć swoich sympatii do Polaka. Gdy wszedł do sali hotelowej, w której byli wszyscy bokserzy, tylko do Polaka krzyknął: Witaj Andrew, jak się masz! A za chwilę pomachał do siedzącej dalej żony Gołoty wołając: Hello, darling! Żon innych zawodników nie zauważył.

Co jest takiego niezwykłego w 40-letnim bokserze, który już cztery razy nie wykorzystał szansy zdobycia tytułu mistrza świata, że najpotężniejszy promotor świata chce mu organizować kolejne pojedynki, a ludzie wciąż tłumnie walą do hal, w których walczy? Dlaczego człowiek, który zarobił miliony i nic nie musiałby robić do końca życia, ciągle chce boksować?

Reklama

"Nie walczę dla pieniędzy. Chcę tylko jednego, pasa mistrza świata" - podkreśla Gołota. Im bliżej walki, tym większe zdenerwowanie widać na jego twarzy. Gdy go o to pytam, rzuca z zaciśniętymi ustami: "Nerwy zawsze są. Daj już spokój".

"Ten facet to unikat. Jestem w boksie od pół wieku i drugiego takiego zawodnika nie było. Nigdy nie wiadomo, co mu strzeli do głowy. No może jeszcze tylko Tyson był podobny" -– wyjaśnia DZIENNIKOWI Jim Strickland, jeden z najbardziej znanych cutmanów. Wie, co mówi, bo stał w narożniku m.in. Evandera Holyfielda, gdy Tyson odgryzał mu ucho. Był też cutmanem Gołoty podczas jego najbardziej dramatycznych pojedynków.

>>>Gołota cięższy od swojego rywala

"Zacząłem pracę z Polakiem po walkach z Bowe. Andrew to jeden z najlepszych bokserów, ale też najbardziej nieprzewidywalny. Nie wiem, w czym jest problem, ale on nie kontroluje emocji i nigdy nie wiadomo, czego po nim się spodziewać" - dodaje Strickland.

Ludzie kochają niespodzianki. Dlatego Gołota wzbudza większe emocje niż większość innych bokserów. Mimo że w styczniu skończy już 41 lat, wciąż jest na topie. Ale i tak ale daleko mu do wieku Evandera Holyfielda, który mając 46 lat chce bić się z Wałujewem. „The Real Deal” musi jednak to robić, bo chociaż zarobił 250 mln dolarów, to jest bankrutem. Ale Amerykanin ma 11 dzieci, ogromny dom ze 108 pokojami i płaci rocznie pół miliona dolarów alimentów.

"Gołota nic nie musi, ale czasami za bardzo chce. Dlatego oprócz treningu bokserskiego często z nim rozmawiam, by wbić mu do głowy, że jest jednym z najlepszych i że może pokonać każdego. Bo taka jest prawda! Tylko Andrew nie zawsze w to wierzy" - podkreśla Sam Colonna, trener Polaka.

"Ludzie chcą walki Gołoty z Wałujewem i ja im ją dam. Tylko nie wiem, czy w grudniu. Zobaczymy najpierw jak potoczy się pojedynek Andrew z Austinem" - zastanawia się King.

Tym razem „Dziadek” nie dodaje już, że Polak musi zwyciężyć. Ale zapewnia Gołotę, że dostanie do rąk rosyjskiego olbrzyma.

"Niech sobie King planuje. To ja będę walczyć z z Wałujewem, bo pokonam Gołotę. Jestem od niego szybszy i zwinniejszy" - przekonuje Austin.

O Amerykaninie mówi się, że nie ma nokautującego ciosu - z 25 zwycięstw przed czasem odniósł 16 - ale on się tym nie przejmuje.

"Potrafię uderzyć. Gołota to poczuje, tym bardziej, że tu będziemy mieć mniejsze dziesięciouncjowe rękawice. Są one twarde jak diabli. Oj, będzie boleć Polaka!" - śmieje się „Rainman”. Taki przydomek zyskał dzięki temu, że zasypuje rywali gradem ciosów. Tym razem deszcz ma spaść na Gołotę.