Niespodziewanie wygrała Urszula (6:4, 6:3), która na razie może tylko marzyć o zawodowych sukcesach, jakie ma na koncie Agnieszka. "Jestem szczęśliwa, bo to pierwsze w mojej karierze zwycięstwa nad tenisistką z pierwszej dziesiątki. Szkoda tylko, że to była moja siostra. Starałam się nie myśleć, kto stał po drugiej stronie siatki. Ale i tak się cieszę, że to ja wygrałam nasz pierwszy oficjalny mecz" - mówiła DZIENNIKOWI Urszula (numer 120. na liście WTA) chwilę po ostatniej piłce. Chyba nie bardzo wierzyła, że pokona Agnieszkę. Przyznała, że nawet nie wie, z kim może zmierzyć się w kolejnej rundzie.

Reklama

To, co wcześniej działo się na korcie centralnym w Dubaju, nie przypominało spotkania między 10. tenisistką świata, a zawodniczką spoza pierwszej setki. Agnieszka zaczęła pewnie, zdobywając przewagę 3:0, jednak Ula szybko odrobiła oba przełamania. Zresztą w pierwszym secie serwis rywalki nie nastręczał żadnej z tenisistek większych problemów. Urszula popełniła w tej partii aż pięć podwójnych błędów serwisowych, niepokojąco często nie była też w stanie trafić w kort. Rozwinąć skrzydła udało jej się dopiero pod koniec seta. Agnieszka początkowo dość regularna, wtedy niemal dogoniła siostrę w ilości niewymuszonych błędów (15 do 17).

W drugim secie Agnieszka gasła w oczach, a Ula czuła się na korcie coraz pewniej. Aż trzy gemy wygrała asem serwisowym. W taki sposób wykorzystała też pierwszą z dwóch piłek meczowych. Po godzinie i 12 minutach wyeliminowała z turnieju starszą i bardziej utytułowaną siostrę.

>>>Ula Radwańska wysłała Agnieszkę do domu

Tyle było widać na korcie w Dubaju. Więcej można dowiedzieć się po prześledzeniu ostatnich perypetii teamu Radwańskich. "Agnieszka dotarła z Paryża do Dubaju dwanaście godzin przed meczem. W hotelu była o pierwszej w nocy lokalnego czasu. Żeby zdążyć na pierwszy mecz dnia musiała wstać, kiedy na jej biologicznym zegarze była szósta rano. Angina, której nabawiła się w Paryżu, też jej nie pomogła. Sił wystarczyło jej na pierwsze trzy gemy. Nie chcę szukać wykrętów, ale dotarła do mnie informacja, że w drugim secie miała czarne plamy przed oczami" - mówił Robert Radwański, ojciec i trener tenisistek, który ich pierwszy mecz przeciwko sobie oglądał w telewizji, bo nie dostał wizy wjazdowej do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. "Nie chodzi nawet o to, że mi jej odmówiono, jak tenisistce Shahar Peer. Po prostu nie dostałem żadnej odpowiedzi na moją aplikację" - tłumaczy Radwański.

W Krakowie czy w Dubaju, wczorajszy mecz łączył się z trudnymi dla niego emocjami. Z jednej strony martwi go słabsza forma Agnieszki i to, że trochę na własne życzenie zafundowała sobie drugi nieudany turniej w tym roku. "W zimnej hali w Paryżu trzeba było cieplej się ubierać, a Agnieszka niestety zapominała o dresie" - denerwuje się Radwański. Z drugiej strony cieszy go sukces młodszej córki, dzięki któremu jej kariera może znacząco przyspieszyć. "Ula wykorzystała swoją szansę, zagrała naprawdę dobrze. To dla niej ważny krok, awansuje w okolice setki, dzięki temu nie będzie musiała przebijać się przez eliminacje w wielu turniejach" - analizuje Radwański.