Skorża wyrobił sobie właśnie doskonałą markę i już nie musi rozmawiać ze swoim pracodawcą z pozycji kolan. Z Wisłą Kraków na krajowym podwórku dużo więcej już zdobyć nie może, jeśli chce iść w górę musi spróbować zwojować coś na arenie międzynarodowej. Konkretnie - wprowadzić drużynę do Ligi Mistrzów.
Nowy regulamin rozgrywek sprawia, że po czternastu latach może to być nieco łatwiejsze niż dotychczas. Bez w miarę poważnych transferów nie uda się jednak tego dokonać. Skorża może śmiało stanąć przed właścicielem klubu i zażądać wzmocnień. Nie musi się niczego obawiać, bo w razie czego chętnych do jego zatrudnienia nie zabraknie, a i najprawdopodobniej prędzej czy później dostanie telefon od Grzegorza Laty.
Jeśli Bogusław Cupiał zasłoni się ogólnoświatowym kryzysem i bezradnie rozłoży ręce, Skorża powinien podjąć męską decyzję. Co na arenie międzynarodowej może zwojować z zespołem, który rzutem na taśmę wywalczył mistrzostwo w bardzo słabej polskiej lidze, to pytanie jedynie retoryczne.
Dwa lata temu rówieśnik Skorży Czesław Michniewicz nie podziękował za pracę w Zagłębiu Lubin po tym jak zdobył z nim mistrzostwo. Bez wzmocnień jego drużyna nie dała rady mistrzom Rumunii i dziś Michniewicz już nawet nie pamięta, że kiedyś pracował w Lubinie. W ogóle chwilowo jest bez pracy.
Najgorszy z możliwych scenariuszy jest taki, że transfery owszem będą, ale z Wisły Kraków do klubów zagranicznych. Już wiadomo, że odchodzą Baszczyński i Zieńczuk, za chwilę może się okazać, że Skorża nie będzie miał do dyspozycji także swojego asa nad asy Pawła Brożka.
Naprawdę nie chciałbym kolejny raz widzieć trenera mistrzów Polski, który będzie próbował mydlić oczy obietnicami w stylu: powalczymy, damy z siebie wszystko, rywal jest lepszy, ale może się uda. To już jest nudne, a przede wszystkim nieprawdziwe. Nigdy się nie udaje. Spróbujmy wreszcie o tę Ligę Mistrzów realnie zawalczyć. Twarde stanowisko trenera w rozmowach z pracodawcą może okazać się w tej sprawie kluczowe.