Polacy, obrońcy tytułu, prowadzili przez większość zawodów. Tor był śliski i błotnisty, co jednak nie przeszkadzało wcale Tomaszowi Gollobowi, który przystapił on do zawodów osłabiony chorobą. "Po półfinale w Lesznie dostałem zapalenia skóry. W czwartek przed barażem ból ustąpił dopiero po serii zastrzyków. W sobotę czułem się już lepiej" - tłumaczył DZIENNIKOWI lider naszej drużyny, który zdobył 14 pkt.

Reklama

Gollob w każdym z biegów walczył jak lew. W 17 wyścigu po szarży wyprzedził Bjarne Pedersena. Duńczyk próbował go zepchnąć na bandę, uderzając łokciem. Po wyścigu sfrustrowany Bjarne pokazał naszemu zawodnikowi środkowy palec.

Znakomicie w Vojens zaprezentowali się także Wiesław Jaguś i Jarosław Hampel. Obaj wygrali po trzy biegi. "Jagoda" miał doskonale przygotowane motory. Po wygranym starcie rozpędzał się i spokojnie dowoził wygraną do mety. "Mówiłem, że udział w barażu wyjdzie nam na korzyść. Dzięki temu dopasowaliśmy sprzęt i poznaliśmy tor" - przekonywał zawodnik z Torunia.

Po 20 biegach prowadzili jednak równo jeżdżący gospodarze. Zgromadzili 38 pkt i prowadzili z nami jednym "oczkiem". W kolejnym wyścigu liczylismy na udany występ Hampela. "Mały" wygrał start z Nickim Pedersenem, ale przewrócił się na śliskiej nawierzchni. Wściekły, mógł tylko walić rękami o błoto toru. Sędzia wykluczył go z powtórki. "Nie wiedziałem, ze w tym miejscu, nawierzchnia jest aż tak namoczona" - tłumaczył załamany Polak.

Reklama

W przedostatnim wyścigu, kiedy to Dania miała 45 pkt i prowadziła sześcioma oczkami, trener Marek Cieślak zdecydował się na dżokera (jego punkty liczą się podwójnie, a można go wystawić, gdy drużyna prowadząca ma minimum sześć punktów przewagi), którym był Gollob. Zawodnik Stali Gorzów przegrał jednak z Nielsem-Kristianem Iversenem i tym samym Duńczycy zapewnili sobie drużynowe mistrzostwo świata.

O naszej porażce zadecydowała ostatnia seria, kiedy już nie jeździliśmy tak dobrze, jak wcześniej, oraz dwa słabe ogniwa - Walasek i Rune Holta. Zielonogórzanin był wystraszony niczym junior. Wzbudził salwy śmiechu na widowni, gdy przewrócił się tuż przed startem. Tylko minimalnie lepiej spisywał się Rune Holta.

Po 24 biegu, kiedy to kwestia wygranej, została już rozstrzygnięta, nasi mogli tylko obserwować radość Nicki'ego Pedersena i spółki. Kilka minut później Polacy już z uśmiechami paradowali na torze. Mimo wszystko drugie miejsce to sukces. Daliśmy sobie przecież radę z silnymi Szwedami oraz Australijczykami. "Dziury na torze w Vojens były dla nas zbyt duże" - obrazowo podsumował zawody Gollob. "Za rok będziemy walczyli w finale Pucharu Świata w Lesznie. Tam spróbujemy się zrewanżować" - dodawał najlepszy polski żużlowiec.