"Jest mi przykro, gdy słyszę o kolejnych aferach w związku" - zapewnia prezes. Ale nie dlatego, że jako szef PZPN nie potrafi rozprawić się z piłkarskimi przestępcami. Ma inny powód do zmartwień. Musi wyjaśniać gościom z zagranicy, że afer to tak naprawdę w polskiej piłce wcale nie ma...

Kto psuje piłkę nożną? Dziennikarze i politycy. "Boję się, że ktoś z rządu interweniuje w związku" - twierdzi Listkiewicz. Dlaczego? Bo może się to skończyć karami ze strony FIFA. Poleca, żeby zamiast zajmować się aresztowaniami sędziów, dopasować polskie prawo sportowe do statutu Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej. Czy to ukróci korupcję? Raczej nie. Ale każdy argument jest dobry, żeby odwrócić uwagę od siebie. Co z tego, że PZPN ukręcał łeb każdej aferze ze sprzedawaniem meczów? Prezes Listkiewicz nie ma sobie jak zwykle nic do zarzucenia.

Swoich ludzi jest gotów bronić jak lew. "Wierzę, że nikt z PZPN nie jest zamieszany w tę aferę" - wypalił pytany o sprawę nielegalnej sprzedaży biletów na mundial. Jednak podejmie "odpowiednie kroki", jeśli okaże się, że jest inaczej. Oby te "kroki" były bardziej stanowcze niż do tej pory. Bo tej afery zatuszować się już nie da.