Krewki Portugalczyk przegoni każdego fotoreportera, który odważy się pstryknąć mu zdjęcie. I nieważne, czy będzie ono wykonane w szatni, pod prysznicem czy na ławce rezerwowych. Jeśli piłkarz usłyszy pstryknięcie spustu aparatu albo zobaczy błysk flesza - biada temu, kto odważył się uwiecznić jego postać.
Po bijatyce na meczu na Słowenii bramkarz wyjaśniał, że po prostu... obraził się na zagranicznych dziennikarzy i nie zamierza ułatwiać im pracy. Najbardziej za skórę zaleźli mu Rumuni, którzy - jak twierdzi piłkarz - nie lubią go, bo jest obcokrajowcem.
Obrażalski piłkarz, choć oficjalnie nie zostaną wobec niego wyciągnięte żadne konsekwencje, i tak słono za swój wybuchowy charakter zapłaci. Dziennikarze, także miejscowi, zapowiedzieli, że nie będą pisać ani o Fernandesie, ani o jego drużynie Steauy Bukareszt, która popiera swojego kumpla. A jeśli tak się stanie, nie ma mowy choćby o świetnie płatnych kontraktach reklamowych, które pozwoliły na życie w luksusach niejednemu sportowcowi.