"Pod każdym względem rozegraliśmy bardzo zły mecz. Finowie byli od nas szybsi i agresywniejsi. Wiedzieli, po co wyszli na boisko w przeciwieństwie do polskiego zespołu. Obie drużyny dzieliła przepaść taktyczna. Byliśmy dla rywali tylko tłem. Ustawienie obrony przy straconych bramkach było katastrofalne! Ten mecz pokazał, że dobra forma w polskiej lidze nie wystarcza, żeby dobrze grać w reprezentacji" - powiedział dziennikowi.pl były trener kadry Andrzej Strejlau.

Działacz Polskiego Związku Piłki Nożnej nie obwinia za porażkę trenera Leo Beenhakkera. "W tej chwili potencjał naszej drużyny jest właśnie taki, jak wskazują na to mecze z ostatnich trzech miesięcy. W siedem dni niewiele można było zrobić. Przez parę treningów nie da się zmienić oblicza zespołu. Finowie to zespół zgrany i zdyscyplinowany, po grze Polaków nie było tego widać. Legenda fińskiego futbolu Jari Litmanen pokazał, że nie jest na boisku tylko od biegania. Trener nie zmienił go, bo to prawdziwy mózg drużyny, myślał nad grą zespołu. W naszej reprezentacji brakowało takiego zawodnika".

Co zrobić, aby w środę w Warszawie nie doszło do pogromu biało-czerwonych? Andrzej Strejlau ufa, że selekcjoner ma pomysł, jak zagrać z Serbami na wyższym poziomie. "Sztab szkoleniowy czeka dużo ciężkiej pracy. Ale apeluję: otwórzmy treningi! Nie bójmy się dziennikarzy i kibiców, a piłkarzom wyjdzie to na dobre. Trener wie, w jakiej dyspozycji są zawodnicy w danym momencie, ale po co izolować ich od świata? Kryzys w drużynie jest widoczny i zmiana stylu gry w kilka dni to będzie duży problem" - dodał Strejlau.