W spotkaniu z Finlandią ciężko doszukać się pozytywów. Beznadziejnie było zarówno w obronie, jak i w ataku. Biegający po murawie zawodnicy przypominali zlepek gwiazd, a nie zespół. Brakowało wzajemnej asekuracji, dynamiki, a nawet walki. Momentami żal było patrzeć na to, co wyprawiają z piłką podopieczni Leo Beenhakkera.
Przed meczem szkoleniowiec zapowiadał, że pokonamy Finów. Nie spodziewał się jednak, że jego zawodnicy będą popełniać tak katastrofalne błędy. Postawa szkoleniowca, który w drugiej połowie co chwila rozkładał bezradnie ręce mówi sama za siebie. W 85. minucie Beenhakker ze spuszczoną głową usiadł na ławce rezerwowych.
Nerwy puściły także kibicom. Nie po to płacili za bilety kilkadziesiąt złotych, żeby obejrzeć tak żenujące widowisko. Część fanów wychodziła ze stadionu na kilka minut przed końcem meczu, inni skandowali z ironią "Paweł Janas" lub "jeszcze jeden!" Na zmianę stylu gry polskiej reprezentacji selekcjoner ma bardzo mało czasu. Już w środę w Warszawie Polacy zmierzą się z Serbią, która od Finlandii jest co najmniej o klasę lepsza. Kibicom futbolu w naszym kraju pozostaje więc czekać na cud...