"Dopiero teraz jestem pewny, że nic mi już nie grozi, że wszystko skończyło się dobrze i nikt już mnie z Polski nie zabierze" - powiedział tuż po pojawieniu się w hali przylotów Michał Majewski. Onieśmielony czekającą na niego grupą powitalną mówił, że więzieniu było ciężko, ale jakoś dał sobie radę. Chce jak najszybciej wrócić do treningów i szkoły. "Ale chyba jeszcze nie w poniedziałek. Muszę odpocząć. Teraz marzę tylko o tym, by porządnie się wyspać we własnym łóżku" - wyjawił Majewski.

Przed godz. 14.00 sportowiec wraz z ojcem pojawili się na Okęciu, gdzie czekali na nich matka chłopaka oraz jego koledzy i znajomi. Uściskom i okrzykom radości nie było końca. "Kocham cię i cieszę się, że w końcu jesteś" - powiedziała synowi matka Beata, gdy padli sobie w objęcia.

Majewski w Turcji był wraz z kolegami-szermierzami. W turnieju drużynowym na mistrzostwach Europy zdobyli srebrny medal. Do Polski jednak nie wrócił z całą ekipą, bo 7 lipca na lotnisku w Izmirze pobił się z obywatelem Turcji. Zatrzymała go policja. W areszcie czekał na proces. Sąd po tym, jak Majewski złożył zeznania, uchylił mu areszt. W czwartek opuścił jego mury, ale zamiast na lotnisko, trafił na komisariat. Okazało, się, że jego wiza straciła ważność. Dopiero po ustaleniu daty wylotu do Polski odzyskał wolność.

Na wyrok poczeka już w domu. Za pobicie grozi mu rok więzienia w zawieszeniu bądź grzywna.