Nie mają pieniędzy, późno zaczęli kariery, ale są bardzo ambitni. Udział w mistrzowskiej imprezie to dla nich wielkie święto. Nic dziwnego, że prawdziwi zawodowcy szeroko się do nich uśmiechają i klepią po plecach. A faworyt do tytułu Kazach Aleksander Winokurow nawet się z nimi zaprzyjaźnił.

"Gdyby trasa była płaska, to przejechaliby może ze sto dwadzieścia kilometrów. Ale jest dwa razy dłuższa i nie dadzą rady... Oni się tym jednak nie martwią. Bo kochają ten sport!" - mówi ich trener, Francuz, który pracuje z nimi za darmo."Mam nadzieję, że jak wrócimy do Burkina Faso, do Wagadugu, to nasi kibice i tak powitają nas, jak mistrzów" - dodaje opiekun.