Mistrz olimpijski w biegu na 800 metrów zabił człowieka. Ale to nie jego wina. Jak wykazało badanie alkomatem, był trzeźwy. A jechał wyjątkowo powoli, 60 km na godzinę. "Próbowałem hamować, ale nie zdążyłem. Nie było żadnego przejścia dla pieszych, a ten człowiek wyskoczył nagle" - tłumaczył Rosjanin zaraz po wypadku.

Natychmiast po wypadku Borzakowski wezwał policję i pomoc drogową. Ranny mężczyzna trafił do szpitala, ale zmarł na stole operacyjnym. Lekkoatleta jest w szoku. Teraz trafi pod opiekę psychologa.