30-letni Briggs dziś jest jednym z czołowych bokserów świata. Żyje spokojnie z żoną i dziećmi, którym poświęca każdą wolną chwilę. I tylko na ringu zmienia się w agresywnego człowieka. Ale to przecież sport. Kiedyś było jednak znacznie gorzej... Adrenalina się w nim gotowała. Szukał pierwszej lepszej okazji, żeby się bić. I bardzo często chodził pijany i naćpany. Z grupą podejrzanych kolegów terroryzował swoją dzielnicę. Zdarzało się, że trafiał do policyjnej celi.
Teraz do niechlubnej przeszłości wraca niechętnie. "Już dawno wyszedłem na prostą. Jestem odpowiedzialnym i spokojnym facetem" - przekonuje Briggs. "Nie mam też w domu żadnej broni! Ani jednego pistoletu. Potrafię się doskonale obronić bez tego" - mówi Australijczyk. Wkrótce zobaczymy, czy obroni się przed ciosami Adamka...