Dla "Kangurów" Leo jest w tej chwili kandydatem numer jeden do posady selekcjonera ich zespołu narodowego. Wcześniej faworytem australijskich działaczy był Gerrard Houllier, ale Francuz odmówił, bo nie chciał rozstawać się ze swoim klubem Olympique Lyon.
Szef australijskiego związku Frank Lowy jest tak bardzo zdeterminowany, żeby zatrudnić Beenhakkera, że jest w stanie nawet poczekać na niego do końca roku. I właśnie tyle czasu dostanie Leo na zastanowienie się nad propozycją z Australii. Holender miałby przygotować i poprowadzić reprezentację "Kangurów" w przyszłorocznych finałach Pucharu Azji, w których wystąpi Australia.
Teraz holenderski szkoleniowiec ma nad czym myśleć. Finansowo na przeprowadzce do Australii na pewno nie straci. A dodatkowo nie będzie musiał się użerać, jak w Polsce, z tabunem nikomu niepotrzebnych działaczy.