Jak to możliwe, że tak biedny zespół znalazł się w siatkarskiej elicie? Kenijki są mistrzyniami Afryki i dzięki temu zagrają z najlepszymi. To dla nich wielki sukces. I choć domyślają się, jak dużo mogą zarobić ich rywalki (premie Polek nie zostały ujawnione), to nie narzekają. Bo w porównaniu z pensjami w swoim kraju i tak są krezuskami. Tam średnio zarabia się 1600 dolarów rocznie. A do tego bezrobocie w Kenii sięga aż 50%!
Już sam koszt wysłania Kenijek na turniej do Japonii pochłonął spore środki. Na szczęście związek siatkarski znalazł sponsora, miejscowy browar, który wyłożył 98 tysięcy dolarów. Ale te pieniądze mają wystarczyć na cały rok, na całą kenijską żeńską siatkówkę i... trenera. A ściągnięto go aż z Japonii. Bo Kenijczycy uważają, że Sadatoshi Sugawara - człowiek, który pochodzi z kraju gospodarzy turnieju, a do tego był kiedyś brązowym medalistą igrzysk olimpijskich - może im zapewnić sukces.
Trudno w to jednak uwierzyć. Choć Kenijki od lat reprezentują Afrykę w różnego rodzaju międzynarodowych turniejach siatkarskich, to wciąż prezentują amatorski poziom. Średniej klasy ekipy z Europy spokojnie sobie z nimi radzą. Polki powinny więc wygrać bez problemu.
Mecz rozpocznie się o 7.00 czasu polskiego.