A jeszcze w przerwie Grzelak nie miał zbyt wesołej miny i bardzo krytycznie wypowiadał się o swojej grze. "Nie jestem zadowolony. Muszę się poprawić" - mówił zestresowany. W pierwszej połowie z kilku dobrych sytuacji do zdobycia bramki wykorzystał tylko jedną.
Trener Leo Beenhakker uznał jednak, że warto go jeszcze sprawdzić w drugiej części meczu. I nie pomylił się. Pięć minut po jej rozpoczęciu Grzelak drugi raz trafił do siatki.
Gdy w 63. minucie schodził z boiska, zastępowany przez Radosława Matusiaka, był już pewny, że swoje zadanie wypełnił bardzo dobrze. Ale o tym, czy dostanie kolejne powołanie do reprezentacji, przekona się dopiero w przyszłym roku. Konkurentów do gry w ataku ma bardzo wielu.
Grzelak jest dopiero siódmym piłkarzem w historii polskiego futbolu, któremu udało się w debiucie strzelić więcej niż jednego gola. Ostatnio, w marcu tego roku, dwa razy do bramki Arabii Saudyjskiej trafił Łukasz Sosin.