Bąkiewicz to jedna z najlepszych polskich partii do wzięcia. Młody, przystojny, szalenie popularny i bogaty. Wczoraj odwiedził Szkołę Podstawową nr 13 w Piotrkowie Trybunalskim, do której uczęszczał w przeszłości. "Sto lat!, Sto lat!" - odśpiewał siatkarzowi tłum oczekujących na niego dzieci.
"Byłem niezłym uczniem. Z reguły dostawałem czwórki, z WF oczywiście piątki" - wspomina Bąkiewicz. Spotkanie z dzieciakami odbyło się w szkolnej sali gimnastycznej, a właściwie salce, bo jest ona niewiele większa od boiska do siatkówki. Aż dziw bierze, że właśnie w niej wychował się wicemistrz świata. "To dzięki mojemu trenerowi w podstawówce, panu Antoniemu" - podkreśla Bąkiewicz.
Nauczyciel WF Antoni Szczepkowski nie krył wzruszenia, kiedy słyszał te słowa. "Mariusz długo się wahał, czy poświęcić się piłce nożnej, czy siatkówce. Życie pokazało, że dokonał właściwego wyboru" - mówi pierwszy trener siatkarza.
Prezydent Piotrkowa Krzysztof Chojniak wolał się spotkać z Bąkiewiczem w swoim urzędzie. Szkoda, że nie przyjechał do szkoły, bo by zobaczył, w jakich warunkach ćwiczą dzieci. Nie zanosi się jednak, aby w najbliższym czasie coś zmieniło się na lepsze.
Bąkiewicz na co dzień gra w Olsztynie. Warunki tam są super, a atmosfera nawet lepsza niż na japońskim turnieju. "Na mistrzostwach świata nie mieliśmy żadnego kontaktu z miejscowymi kibicami. Japończycy się grzecznie kłaniali, ale na mecze rzadko przychodzili. Pełne trybuny były tylko, kiedy grał ich zespół i na spotkaniu o złoto" - zdradza Bąkiewicz.
Siatkarz, kiedy może, wpada do rodzinnego Piotrkowa. "Tu wciąż mieszkają moi rodzice i jeden z braci" - wyjaśnia wicemistrz świata. Czy właśnie tu się ożeni? "Oj, do tego mi nie spieszno" - mówi siatkarz.