"Trudno mi żyć bez solidnej dawki adrenaliny" - twierdzi skoczek Janne Ahonen. Fruwanie z nartami mu jednak spowszedniało. Już nie wystarcza mu szybowanie w powietrzu i tytuły mistrza świata zdobywane na skoczniach. Dlatego każdą wolną chwilę poświęca na tzw. drag racing, czyli ekstremalne wyścigi w superszybkich pojazdach. "Uwielbiam prędkość. Kocham to uczucie, gdy naciskam pedał gazu i jestem wgniatany w fotel" - mówi Fin.

Ahonen traktuje samochodowe hobby bardzo serio. Nie jest niedzielnym kierowcą. Ćwiczy tak często, jak tylko się da. A to przynosi efekty. Fin wiele razy wygrywał zawody na torze, zdobywał mistrzostwo Finlandii i Puchar Nordycki. Ale czy na tym nie cierpi jego główna dyscyplina? Czasami tak. Ahonen stara się pogodzić narciarstwo z wyścigami, ale nie zawsze mu się to udaje. Bo gdy inni skoczkowie startują w Letniej Grand Prix na igelicie, on często z niej rezygnuje. Tłumaczy jednak, że wcale nie przeszkadza mu to w przygotowaniach do narciarskiego sezonu. "Mam czasem wolne weekendy, kiedy nie trenujemy na skoczni, i wtedy startuję w wyścigach. A skoki to wciąż dla mnie sport numer jeden" - zaznacza.

Maniakiem zawrotnych prędkości jest także kierowca motocyklowy Valentino Rossi - wielokrotny mistrz świata, prawdziwa gwiazda dwóch kółek. Dla niego odskocznią od ścigaczy są rajdy samochodowe. I to te z najwyższej półki. W listopadzie wystartował w Rajdzie Nowej Zelandii i był jedenasty, a potem wygrał Monza Rally! "Jeździłem po asfalcie w Monzie i po żwirze w Nowej Zelandii, a teraz chciałbym spróbować jazdy po śniegu" - zapowiada. I pewnie to wkrótce zrobi.

Bo Rossiemu wciąż mało. "Czuję, że żyję tylko wtedy, gdy wciskam gaz do dechy" - mówi. Jakiś czas temu zastanawiał się nawet, czy nie przesiąść się do bolidu Formuły 1... Ale póki co w planach ma tylko start w przyszłorocznym Rajdzie Wielkiej Brytanii i udział w Mistrzostwach Niemiec Samochodów Turystycznych. Nie rezygnuje również z motocykli. To dzięki nim stał się sławny. "Nie zapomnę o swoich sportowych korzeniach" - twierdzi. A w 2007 roku powinien być dodatkowo zmobilizowany, bo ostatnio stracił mistrzowski tytuł w Moto GP. Ma więc o co walczyć.

To samo może powiedzieć o sobie piłkarz Ronaldo. Jego boiskowa kariera powoli się kończy i Brazylijczyk jest bardzo zmobilizowany, żeby nie roztrwonić resztek swego geniuszu. Tyle że coraz częściej sięga po kij golfowy niż po piłkę. Ten sport tak mu zakręcił w głowie, że świata poza nim nie widzi. Każdą wolną chwilę spędza na polu golfowym.

A podobno małą piłeczkę uderza wcale nie gorzej niż futbolówkę. "Ronaldo jest w tym naprawdę dobry. Grałem z nim parę razy" - mówi najlepszy golfista świata Tiger Woods. Jak widać, Brazylijczyk wybiera sobie mocnych rywali. Swego czasu na partyjkę umówił się nawet ze słynnym Diego Maradoną i specjalnie ściągnął go do Hiszpanii. Dla gry w golfa zrobi wszystko. Przez tę pasję rozpadł się jego związek z modelką Danielą Cicarelli. Bo Ronaldo wolał machać kijem niż ściskać się ze swoją dziewczyną...

Swoją ukochaną drugą dyscyplinę mają także żużlowcy. Większość zawodników oddaje się grze w piłkę nożną. A robią to nie tylko podczas zgrupowań, gdy traktują boiskowe zajęcia jako formę treningu, ale także po godzinach. Dla kilku zakończyło się to pechowo. Rafał Okoniewski podczas meczu złamał nogę i nie było żadnych szans, żeby szybko wsiadł na motor. A Piotr Protasiewicz nieraz wracał solidnie pokopany ze spotkań tzw. szóstek piłkarskich.

Futbol uwielbia również Adam Małysz. "Gdybym nie skakał, to pewnie grałbym zawodowo w piłkę" - mówi. To on jest zazwyczaj najlepszy na boisku, gdy nasza kadra skoczków rozgrywa mecze na hali lub trawie. O piłkarskiej karierze myślał też bardzo poważnie słynny tenisista Rafael Nadal. Ale nic dziwnego. Miał się od kogo uczyć. Jego wujek Miguel Angel Nadal przez wiele lat był gwiazdą FC Barcelona. Inny futbol - amerykański - chciałaby za to uprawiać Maria Szarapowa. Czołowa tenisistka świata nawet z tego powodu żałuje, że nie urodziła się... mężczyzną. "Biegałam kilka razy za jajem dla zabawy, ale to nie to samo, co męska walka bark w bark" - twierdzi. "Ten sport kręci mnie równie mocno, jak tenis. Szkoda, że tylko czasami uda mi się wyskoczyć na jakiś mecz" - mówi.

Podobny problem ma siatkarski wicemistrz świata Piotr Gacek. Nasz libero jest maniakiem rajdów samochodowych, ale wolnych chwil na jazdę nie ma zbyt dużo. Ostatnio miał jednak okazję zasiąść na fotelu pilota podczas Rajdu Barbórki. Pojechał razem z przyjacielem, zawodowym kierowcą, Pawłem Dytko. "Gdybym nie został siatkarzem, to może byłbym teraz znanym pilotem rajdowym. A może jeszcze nic straconego i za jakiś czas zrealizuję to marzenie" - mówi. Jego kolega ze srebrnej drużyny, Łukasz Kadziewicz, też ma ambitne plany w innej dyscyplinie. "Jak skończę karierę, to na poważnie zajmę się snowboardem" - twierdzi. A póki co jego nowa miłość - deska - stoi w kącie, bo zawodnik nie ma czasu na śnieżne szaleństwa.

Nie wszyscy sportowcy są więc jednakowo zdeterminowani, żeby poświęcić się drugiej dyscyplinie. Po prostu wiedzą, czym to grozi. Taka chałtura na boku mogłaby pozbawić ich szans na wielkie sukcesy.