Najlepszy podarek to taki, którym można potem się chwalić na prawo i lewo. Nic dziwnego, że mały Maciuś Zieliński - dziś były koszykarz - chodził wśród kolegów dumny jak paw, gdy pod świątecznym drzewkiem znalazł komputer. "To było Atari. Dziś już takich nie ma, ale kilkanaście lat temu to była potworna maszyna" - opowiada dziennikowi.pl. Kumple mieli mu więc czego zazdrościć.

Prezentem mógł też zaimponować 12-letni Mateuszek Kusznierewicz. I to dosłownie, bo pakunek nie mieścił się pod choinką. Gdy malec pospiesznie zdarł z niego papier, to zobaczył wielką makietę do kolejki elektrycznej. "To była wspaniała niespodzianka" - wspomina żeglarz. Kolejkę już wtedy miał, więc resztę świąt spędził na sterowaniu pociągiem.

O takiej zabawie marzył też Marcinek Baszczyński. I ziściło się. Za sprawą Mikołaja mógł wreszcie układać tory i puszczać wagony w ruch. Ale najchętniej wspomina inny prezent. "On był jednym z pierwszych, które dobrze pamiętam. I jak się okazało, zadecydował o moim obecnym życiu. To oczywiście piłka" - mówi reprezentant Polski i piłkarz Wisły Kraków.

W jakimś stopniu ulubiony podarek z dzieciństwa wpłynął też na karierę Piotra Protasiewicza. "Największą radość sprawił mi prawdziwy kask kartingowy. Nie dało się go uszkodzić nawet... tłuczkiem do mięsa" - wspomina z uśmiechem. "I co najważniejsze, świetnie czułem się w nim na torze" - dodaje. Mały Piotruś już wtedy kochał motoryzację. Dziś jest cenionym żużlowcem, ale na gokartach - tak jak dawniej - też lubi poszaleć.

Jak widać, prezenty mogą nie tylko dać wiele radości, ale też wpłynąć na przyszłość dziecka. Sportowcy są o tym przekonani. Dlatego Mikołaja zawsze będą wspominać z zachwytem.