Prawdopodobnie dzięki zeznaniom Libicha w areszcie wylądował prezes Arki Gdynia Jacek M. Mogą one też pomóc śledczym w rozbiciu tzw. warszawskiego odłamu piłkarskiej mafii, ściśle powiązanego z kierownictwem PZPN. Z tej grupy wpadli już dwaj działacze Górnika Łęczna, kupujący mecze u arbitrów z Mazowieckiego ZPN, w tym u zatrzymanego tuż przed świętami pierwszoligowego sędziego Roberta W. Pętla wokół Warszawy zaczyna się zaciskać!

Dziwnym trafem to właśnie na meczach ocenianych przez Libicha najczęściej mają miejsce wydarzenia, o których mówi później cała Polska. To Libich był obserwatorem słynnego meczu Kujawiak - ŁKS (kwiecień 2005), podczas którego sędzia Zbigniew R. wyrzucił z boiska czterech piłkarzy gości.

Obserwator jest też znany z zamiłowania do jazdy cudzymi samochodami. Kiedyś wrócił z meczu Wisły Płock autem z jej prezesem, Krzysztofem Dmoszyńskim. Został za to ukarany przez Wydział Dyscypliny PZPN. W 2004 roku na baraż Arka - Śląsk przyjechał do Gdyni razem z sędzią Piotrem Siedleckim. Okolicznościami tego meczu interesuje się prokuratura.

"Policjanci pytali między innymi o mecz Kujawiak - ŁKS i o te baraże, ale nie przedstawiono mi żadnych zarzutów. Nie byłem świadkiem korupcji ani w niej nie uczestniczyłem. To było rutynowe przesłuchanie" - broni się w rozmowie z "Faktem" Libich.

Z nieoficjalnych, ale bardzo dobrze poinformowanych źródeł wiemy, że "rutynowe przesłuchanie" trwało kilka godzin, a Libich miał wiele do powiedzenia śledczym.

Sędzia Artur Sz. z Krakowa i Ryszard F. pseudonim "Fryzjer" też byli przesłuchiwani jako świadkowie w wielkim śledztwie w sprawie korupcji w polskiej piłce nożnej. Potem trafili już jako podejrzani do wrocławskiego aresztu.









Reklama