Beenhakker był na miejscu pierwszego w tym roku zgrupowania, w Jerez de la Frontera, na kilka dni przed piłkarzami kadry. W sobotę wybrał się nawet ze swoim najbliższym współpracownikiem Janem de Zeeuwem na mecz drugiej ligi hiszpańskiej - Xerez CD z Las Palmas. Po co? Aby rozpracować rywala, z którym zmierzą się jego piłkarze w nieoficjalnym sparingu w najbliższą środę. Dwa następne, już oficjalne z Estonią i Słowacją zaplanowane są na 3 i 7 lutego. Beenhakker nawet nie chce poruszać tematu ich ewentualnego odwołania, które grozi nam w przypadku zawieszenia reprezentacji przez FIFA (plotka głosi, że może się to stać w najbliższą środę).
"Piłka to nie polityka, nie pytajcie mnie o politykę" - mówi selekcjoner. Don Leo, jak nazywają go w Hiszpanii, wyraźnie nie chciał zostać rozpoznany na stadionie El Chapin. Postawił kołnierz i schował się w ostatnim rzędzie loży vipów za jedną z kamer. Mimo to TV Andalucia uchwyciła obecność Holendra na stadionie, komentując żartobliwie, że „Don Leo wraca do swojego hiszpańskiego domu”.
Z kolei lokalny dziennik „Diario de Jerez” po nieudanym meczu Xerez z Las Palmas (0:0 i niewykorzystany rzut karny przez gospodarzy) sugeruje, że ktoś taki jak Holender mógłby zostać tu na dłużej. Bo Beenhakker czuje się w Hiszpanii jak u siebie. Pracował tu prawie dziewięć lat (w Realu Saragossa i dwukrotnie w Realu Madryt, z którym trzykrotnie zdobył mistrzostwo Hiszpanii i raz Puchar Króla). Po hiszpańsku porozumiewa się równie dobrze jak po holendersku, niemiecku czy angielsku.
"Tak naprawdę to ja wszędzie czuję się jak u siebie, bez względu na to gdzie jestem. Bez problemu rozmawiam ze wszystkimi" - zdradził DZIENNIKOWI Beenhakker. W niedzielę Holendrzy załatwiali boiska treningowe dla kadry. Reprezentanci zjechali się w trzech turach. Przez najbliższy tydzień będą mieszkali w miejscowości Chiclana de la Frontera, w tym samym hotelu, w którym trzy lata temu przebywała reprezentacja trenowana przez Pawła Janasa. Polacy wygrali wtedy 6:0 z Wyspami Owczymi, a 4 bramki w pierwszej połowie strzelił Paweł Kryszałowicz... i już nigdy nie zagrał w kadrze. Maciej Żurawski, który wówczas był partnerem Kryszałowicza w ataku, nie zdobył żadnego gola, jednak gra w kadrze do dziś i jest jej kapitanem.
Innych zawodników w meczach z Estonią (3 lutego) i Słowacją (7 lutego) zabraknie z powodu kontuzji. Największą stratą jest nieobecność Euzebiusza Smolarka. Najlepszy polski piłkarz w piątkowym meczu Borussii Dortmund z Bayernem Monachium naderwał mięśnie uda i czeka go kilkutygodniowa przerwa w treningach. Z powodu kontuzji do Jerez nie przyjechali też Jakub Błaszczykowski i Arkadiusz Głowacki z Wisły Kraków. Z kolei Marcin Wasilewski został zwolniony z udziału w zgrupowaniu, bo Beenhakker woli, żeby wykorzystał ten czas na aklimatyzację w Anderlechcie Bruksela. Zastąpił go Piotr Piechniak z Groclinu Grodzisk Wielkopolski.
Dobre wiadomości dla Beenhakkera nadeszły za to z Francji. Ireneusz Jeleń tym razem bardzo szybko uporał się z urazem pleców i już wczoraj wrócił na boisko. Najprawdopodobniej nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby wystąpił w spotkaniu ze Słowacją. W Jerez nie ma też jeszcze Radosława Matusiaka, który dogaduje szczegóły swojego transferu zagranicznego i do kolegów dołączy dopiero dziś. Przynajmniej tak ustalił z „Don Leo”.
Napastnik Bełchatowa opuści więc pierwszy trening, który nasi piłkarze odbędą dzisiaj o dziewiątej rano, o ile pogoda na to pozwoli. Od wczoraj w Andaluzji leje i w niektórych miejscach odnotowano nawet pierwsze od kilkunastu lat opady śniegu. Dla miejscowych mediów to wydarzenie numer jeden. I nic dziwnego, bo w słonecznej Andaluzji już sam deszcz padający bez przerwy przez cały dzień uchodzi za sensację.