Pięć zasad, którymi kierują się nasi szczypiorniści:

1. Zapomnieć o swoich interesach, bo liczy się tylko drużyna

W naszym zespole nie ma gwiazd i każdy podporządkowuje się drużynie. A jeśli nawet w trakcie mistrzostw świata kilku zawodników szczególnie się wyróżniło i zasłużyło na miano gwiazdy, to i tak mają mocno do głowy wbitą formułkę o jedności wszystkich. Powtarzał ją bohater wielu spotkań bramkarz - Sławomir Szmal, w ten sposób wypowiadali się także inni - uznawani za liderów - Grzegorz Tkaczyk, Karol Bielecki czy Marcin Lijewski.

2. Mieć kontakt z bliskimi, bo to pomaga w odnoszeniu sukcesów
Nasza drużyna to nie klasztor - powtarzał trener Wenta. On sam był kiedyś zawodnikiem, więc dobrze wie, że kontakt z bliskimi w trakcie męczącego turnieju pozwala odpocząć od całego zgiełku. Dlatego nikt nie miał nic przeciwko temu, żeby bliscy zawodników przyjechali do Niemiec i zajmowali im czas. Wszyscy doskonale wiedzą, kiedy mają być w łóżkach - mówi kierownik drużyny Marek Żabczyński.


3. Każdy musi mówić, co go boli i nie ukrywać swoich problemów

Kontuzja, złe samopoczucie, duży stres - to wszystko mogłoby przeszkodzić drużynie lub nawet wywołać konflikt, gdyby któryś z zawodników coś ukrywał. W trakcie spotkania byłoby za późno na reakcję. Dlatego trener Wenta regularnie spotykał się z zawodnikami, żeby w szerszym gronie mówili o swoich problemach. Dzięki temu miał wszystko jak na dłoni. Wiedział, którego dnia i na kogo może mniej lub bardziej liczyć.

4. W drużynie nie może być podziału na starszych i młodszych

Grupki, które tworzą się w drużynach to odwieczny problem szkoleniowców. Zazwyczaj starsi i bardziej doświadczeni oddzielają się od młodych, wchodzących do zespołu. Niewielu trenerów jednak potrafi sobie z tym poradzić. Wenta tak długo rozmawiał z zawodnikami, aż uwierzyli, że tylko w jedności będzie ich siła. Teraz wszyscy troszczą się o siebie jak w kochającej się rodzinie. I dlatego na boisku też tworzą monolit.

5. Zrealizować swoje marzenia
Przed wyjazdem na mistrzostwa świata tylko nieliczni wierzyli w nasz zespół. Sami zawodnicy wypowiadali się bardzo zachowawczo. Nie chcieli zapeszać. Ale już wtedy wyczuwali, że udział w niemieckim turnieju będzie wyjątkowy. Zdawali sobie sprawę, że ta drużyna - w najsilniejszym od lat składzie - stoi przed wielką szansą, która może się już nie powtórzyć. I każdy nieraz powtarzał sobie, że to najlepsza okazja, żeby zrealizować swoje marzenia.