Otylia nie zgodziła się na ofertę prokuratora, który zaproponował jej dobrowolne poddanie się karze. Pływaczka nie przyznaje się do winy. Jej adwokaci żądają uniewinnienia - podstawą do tego mają być wzajemnie wykluczające się opinie biegłych. Z kolei stowarzyszenie "Alter Ego", pomagające osobom poszkodowanym w wypadkach, chce dla pływaczki nadzwyczajnego złagodzenia kary.

Na wniosek obrony sąd utajnił rozprawę na czas składania wyjaśnień przez oskarżoną.

To, co w czasie śledztwa ustaliła prokuratura, potwierdził świadek. Otylia próbowała uniknąć zderzenia z samochodem prowadzonym właśnie przez niego. "Z kilkoma innymi osobami postawiliśmy na kołach wywrócony samochód. O własnych siłach wysiadła z niego kobieta. W aucie pozostał mężczyzna. Wszystko wskazywało na to, ze jest z nim niedobrze. Udało się go wydobyć dopiero przy kolejnej próbie. Potem zadzwoniłem na numer alarmowy, wzywając pomoc" - zeznał przed sądem mężczyzna.

Do tej pory o przyczynach wypadku wypowiedziało się już trzech biegłych. Ostatnia z ekspertyz mówi, że Otylia źle wykonała manewr wyprzedzania, a poza tym za szybko jechała - 110-120 km/h. Pływaczka wyprzedzała kolumnę samochodów. Chcąc uniknąć zderzenia z nadjeżdżającym z naprzeciwka autem, zjechała na lewy pas jezdni, wpadła do rowu, uderzyła w drzewo i dachowała.

To, co stało się 1 października 2005 roku, odcisnęło silne piętno na życiu Otylii. W tragicznym wypadku zginął jej brat, także pływak. Ona sama została ciężko ranna - miała uraz kręgosłupa i stawu barkowego. Załamana mistrzyni olimpijska rozważała wtedy zakończenie kariery. Ostatecznie zdecydowała się jednak wrócić na tor.

Otylii grozi od pół roku do ośmiu lat więzienia. Pierwsza rozprawa przed Sądem Rejonowym w Płońsku dziś, kolejna - już jutro. I być może już jutro zapadnie wyrok.