"Presja? Jaka presja? Nie czuję jej na sobie. Przed zeszłorocznymi mistrzostwami świata też wszyscy mnie naciskali, że muszę zdobyć medal. Sięgnęłam po złoto i ustanowiłam rekord świata. Nie miałam z tym większego problemu. Teraz czuję się podobnie. Dalej robię to, co do mnie należy i patrzę jedynie na siebie. Mam nadzieję, że efekt będzie podobny" - powiedziała 25-letnia Włodarczyk.

Reklama

Mistrzyni świata zdaje sobie jednak sprawę z tego, że w sporcie wszystko jest możliwe i nie zawsze wygrywają faworyci. "Sport jest różny i może się wszystko wydarzyć. Doskonale z tego zdaję sobie sprawę. Czarny scenariusz mówi o tym, że mogę nie wejść do finału. Taka sytuacja też może się wydarzyć, więc na pewno nie powiem, że czuję się pewnie. Muszę być gotowa do walki" - zaznaczyła.

Wśród najgroźniejszych rywalek Włodarczyk wymienia Niemkę Betty Heidler oraz Rosjankę Tatianę Łysenko. "Myślę, że nikt inny nas nie zaskoczy. Walka o medale powinna rozegrać się w tym gronie" - uważa. Lekkoatleci mają w Barcelonie jeszcze jednego przeciwnika - upał. "Mi on nie przeszkadza. Rok temu w drużynowych mistrzostwach Europy w portugalskiej miejscowości Leiria było podobnie i sobie poradziłam. Mam nadzieję, że teraz też tak będzie" - dodała

Jeszcze dziesięć dni temu jej występ w Barcelonie nie był pewny. Przygotowania do startu pokrzyżowała kontuzja kręgosłupa. "Na szczęście nic mnie już nie boli. Z dnia na dzień czuję się lepiej i cały czas pracujemy nad plecami, by je jak najlepiej wzmocnić. Może nie wróciłam do końca do treningu, jaki był zaplanowany, bo niektórych ćwiczeń nie mogę wykonywać, ale nie jest źle" - podkreśliła.

Eliminacje do finałowego konkursu rzutu młotem zaplanowano na środę na godz. 10.10, a walka o medale odbędzie się w piątek o 20.20.