Mijając grupę prowadzących kolarzy, samochód telewizji francuskiej potrącił Hoogerlanda i Hiszpana Juana Antonio Flechę.

"To był wypadek, straszny wypadek, a on (kierowca) nie zrobił tego specjalnie. Być może popełnił błąd, ale ja nie przebaczam" - powiedział Hoogerland, który na konferencji prasowej pojawił się z obandażowanymi nogami. W szpitalu założono mu 33 szwy.

Reklama

"Być może była szansa wygrać etap, być może była szansa dowieźć koszulkę najlepszego 'górala' do Paryża. Nigdy się o tym nie dowiem. Nigdy w mej karierze nie czułem się lepiej. A teraz nawet nie wiem, co zrobię jutro. Całe życie będę nosił ślady tego wypadku" - dodał Holender.

Hoogerland wydostał się z drutu kolczastego i dojechał do mety etapu w Saint-Flour przed grupą maruderów, a na podium, płacząc, założył białą koszulkę w czerwone grochy dla lidera klasyfikacji górskiej.

Zapytany, czy we wtorek wystartuje, odpowiedział: "Czuję się lepiej na rowerze, niż gdy muszę wejść do góry po schodach. Jutro chcę stanąć na starcie, tylko nie wiem, czy mi pozwolą".

Ekipa kolarza - Vacansoleil poinformowała, że pozwanie do sądu kierowcy samochodu telewizji nie należy w tej chwili do jej priorytetów.

Niedzielny etap obfitował w wypadki. Do najgroźniejszego doszło na zjeździe z Pas de Peyrol. Ucierpieli w nim. m.in. Kazach Aleksander Winokurow i Belg Juergen van den Broeck. 37-letni Winokurow złamał kość uda i w ten sposób prawdopodobnie zakończył karierę sportową.