Winokurow i Van den Broeck musieli się wycofać z rywalizacji. Kazach przeszedł już operację złamanej kości udowej, a Belg też leczy rany po tym, jak wpadł do rowu.
Kazach nie będzie mógł jeździć na rowerze przez co najmniej trzy miesiące, co może oznaczać zakończenie sportowej kariery, bo ma już 37 lat. "Nie mogę pogodzić się z tym, że podczas mojego ostatniego Tour de France nie udało mi się dojechać do mety na Polach Elizejskich. To byłoby znakomite zwieńczenie kariery" - powiedział Winokurow francuskiemu dziennikowi "L'Equipe".
Statystyki wskazują, że kolarzy, którzy po dziewięciu etapach zrezygnowali z jazdy, nie jest więcej niż w poprzednich edycjach. Wypadki są jednak bardziej spektakularne, a kontuzje poważniejsze niż zwykle.
"Nigdy wcześniej nie widziałem tak niebezpiecznej trasy na Tour de France. Mam nadzieję, że od następnego etapu będzie to wyglądało wreszcie jak... wyścig kolarski, bo jak dotąd mamy w peletonie wrażenie, że starano się wybrać najbardziej trudne i wymagające drogi" - powiedział reporterom mistrz olimpijski z Pekinu w jeździe na czas Szwajcar Fabian Cancellara.
W niedzielę pecha mieli również Hiszpan Juan Antonio Flecha i Holender Johnny Hoogerland, których potrąciło auto ekipy telewizyjnej. Ten drugi wpadł na ogrodzenie z... drutu kolczastego. "Błąd kierowcy samochodu może mieć dla mnie opłakane skutki. Miałem szansę wygrać etap, powiększyć przewagę w klasyfikacji górskiej, a tak jestem poobijany i nawet nie wiem, czy dam radę wsiąść we wtorek na rower" - zaznaczył Hoogerland. Jego zespół - Vacansoleil - rozważa złożenie pozwu do sądu, jeżeli stan zdrowia kolarza nie będzie zadowalający.
Zapytany o to, co można zrobić, by poprawiło się bezpieczeństwo na trasie wyścigu, prezydent Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) Irlandczyk Pat McQuaid odpowiedział: "Reagowanie na ten wypadek już teraz byłoby niewłaściwe. Musimy jednak zadać sobie pytanie, dlaczego doszło do tak wielu kraks. Choć to pierwszy tydzień wyścigu, zdecydowałem, że całą sprawę zbada komisja UCI".
Niektórzy jednak bagatelizują sprawę i podkreślają, że kolarstwo zawsze było niebezpiecznym sportem. "Wyścig jest szalony, ale taki zwykle jest pierwszy tydzień rywalizacji" - stwierdził szef zespołu Saxo Bank, w którym jeździ Hiszpan Alberto Contador, Duńczyk Bjarne Riis. "Za tę sytuację należy winić również kolarzy. Każdy z nich chce jechać z przodu stawki. Zawodnicy powinni być mniej nerwowi" - dodał weteran tej dyscypliny Niemiec Jens Voigt, który przyczyn wypadków upatruje także w coraz większej liczbie miejskich rond.
Szef zespołu Garmin-Cervelo Amerykanin Jonathan Vaughters (jego rodak i zawodnik tej drużyny David Zabriskie musiał wycofać się w niedzielę z powodu kraksy) skomentował aktualną sytuację w TdF: "Taki po prostu jest sport. Piękny i emocjonujący, ale także zdradliwy i niebezpieczny. Kolarstwo może być brutalne".