Goście przystępują do tego spotkania z 17 punktami przewagi, którą wywalczyli w pierwszym spotkaniu. U siebie wygrali 53:36.

"To na pewno spora zaliczka. Mamy jednak 15 biegów do przejechania i absolutnie nie skreślałbym szans rywali. Tym bardziej, że jadą na własnym torze. Dlatego musimy uniknąć poważniejszych błędów, aby nie roztrwonić takiej przewagi. Skupiamy się na tym, aby utrzymać tę różnicę i pewnie awansować do finału" - powiedział Hampel, który w Warszawie był gościem spotkania zorganizowanego przez jednego ze swoich sponsorów - firmę Profix. Lider Unii Leszno mimo dokuczliwego przeziębienia cierpliwie rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Zapewnił, że w niedzielę będzie w optymalnej dyspozycji.

Reklama

Rewanż odbędzie się w cieniu kontrowersji, jakie wywołało fatalne zdaniem Unibaksu przygotowanie toru w Lesznie. W piątek głos w tej sprawie zabrał także Polski Związek Motorowy, który zaapelował o regulaminowe przygotowywanie torów żużlowych.

"Zdarzyło się kilka niepotrzebnych rzeczy związanych z naszym obiektem. Po pierwsze padło trochę za dużo słów pod wpływem emocji. Wiadomo, że stawka była ogromna, ale to nie tłumaczy takiego zachowania. Po drugie cała sprawa moim zdaniem została wyolbrzymiona" - ocenił Hampel.

Reklama

W drużynie Unibaksu w niedzielę zabraknie Adriana Miedzińskiego, który w pierwszym meczu złamał obojczyk i Emila Pulczyńskiego, który w Lesznie doznał złamania nogi.

"W mojej opinii te wypadki absolutnie nie miały związku z nawierzchnią. Nikt nie chciał zrobić czegoś złego. Przygotowaliśmy tor, jak do każdych innych zawodów. Przykładem na to może być postawa Damiana Balińskiego, który wrócił po trzymiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją i jeździł bez większych problemów. Dlatego mam nadzieję, że torunianie w niedzielę nie będą niczego kombinowali, bo my tego nie robiliśmy. Mam jednak do tego spory dystans i skupiam się na tym, aby jak najlepiej zaprezentować się i poprowadzić kolegów do finału" - podkreślił Hampel.

Leszczynianie przyjadą do Torunia w optymalnym składzie, z powracającymi po kontuzjach Balińskim i Adamem Skórnickim. To od ich postawy może zależeć przypieczętowanie awansu do finału rozgrywek leszczyńskich <byków>.