"Czuję się na siłach, żeby grać regularnie w podstawowym składzie CSKA" - mówi Janczyk. "Na miejsce Vagnera Love działacze na pewno ściągną kolejnego napastnika. Konkurencja o miejsce w ataku wcale nie będzie więc mniejsza. Ale ja się nie boję, bo wiem, że jestem w stanie wygrać rywalizację nawet z brazylijskimi gwiazdami".

Reklama

Młody polski napastnik przyznaje, że zamieszanie z Vagnerem Love niezbyt korzystnie wpłynęło na piłkarzy moskiewskiego zespołu. "Przylecieliśmy na zgrupowanie do Grecji przed ostatnim meczem w Lidze Mistrzów z tureckim Fenerbahce" - opowiada Janczyk. "Był też z nami Vagner, ale po niecałym dniu pobytu nagle wyjechał. Prawdopodobnie oznacza to, że więcej już w CSKA nie zagra".

Brazylijczykowi najwyraźniej znudziła się już gra w rosyjskim klubie i w zimowym okienku transferowym odejdzie prawdopodobnie do hiszpańskiej Sevilli. "Prawdę mówiąc, nie interesuje mnie, czy Vagner zostanie, czy odejdzie. Wykonuję swoją robotę i walczę o miejsce w składzie" - mówi polski napastnik.

Janczyk dość niespodziewanie zagrał w pierwszej jedenastce w ostatnim meczu Ligi Mistrzów z PSV Eindhoven. "Dla mnie to nie było żadne zaskoczenie. Już dzień przed meczem wiedziałem, że zagram. Trener Walery Gazajew oglądał mój występ w meczu młodzieżowych reprezentacji Polski i Hiszpanii. Widocznie moja postawa przypadła mu do gustu" - twierdzi Polak.

Były piłkarz Legii uważa, że wykorzystał swoją szansę. "W meczu z Fenerbahce także powinienem wyjść w podstawowym składzie. Czuję się coraz mocniejszy psychicznie i uważam, że dziś jestem lepszym piłkarzem, niż byłem Legii" - mówi Janczyk.