Dariusz Dudka wraca do zdrowia. "Wyleczyłem kontuzję szybciej niż się spodziewałem. Zaczynam ćwiczyć. Rano siłownia, a po południu treningi z juniorami Amiki. Wróciłem do czasów dzieciństwa" - śmieje się piłkarz Wisły Kraków, który prawdziwą karierę zaczynał właśnie we Wronkach.
"Klub nie chce się ujawniać, dlatego nawet mnie... nie zdradzono nazwy" - powiedział "Faktowi" piłkarz. "Trochę to dziwne. Dyrektor Jacek Bednarz pytał mnie, czy jestem zainteresowany. Odparłem, że jeśli oferta jest dobra dla klubu i dla mnie, to odejdę. Dałem Wiśle zielone światło do negocjacji. Jeśli jednak okaże się, że transfer nie będzie dla mnie korzystny, zostanę w Krakowie. Muszę przecież pamiętać, że zbliżają się mistrzostwa Europy" - tłumaczy.
Włoski klub, którego nazwy tak pilnie strzeże Bednarz, jest bardzo zdeterminowany, by pozyskać reprezentanta Polski. Do tego stopnia, że nie przejmuje się w ogóle kontuzją piłkarza. "Włosi powiedzieli ponoć, że jeśli szybko się dogadamy, rehabilitację dokończę już u nich. Wszystko rozstrzygnie się do 20 grudnia" - dodaje.
Dudka przez ostatnich pięć tygodni miał założony gips. To efekt kontuzji, jakiej doznał w meczu z Zagłębiem Sosnowiec. "Jestem zadowolony, że to już za mną. Trochę czasem pobolewa ścięgno Achillesa, ale to normalne po tak długotrwałym unieruchomieniu. Teraz najważniejsze jest dojście do formy i wyjazd na Euro 2008" - kończy obrońca Białej Gwiazdy.