Kilka dni temu wielokrotny reprezentant Polski przeprowadził poważną rozmowę ze szkoleniowcem madryckiego klubu Berndem Schusterem. "Powiedziałem, że aby zapracować sobie na zaufanie u Leo Beenhakkera i polskich kibiców, muszę więcej grać. Schuster zapewnił, że rozumie moje marzenia, ale nie ma tematu mojego odejścia" - opowiada przygaszony "Dudi".

Reklama

O tym, że dyrektor sportowy Realu Predrag Mijatović zaplanował na zimę czystkę w madryckim klubie, informował niedawno hiszpański dziennik "Marca". "W tej gazecie ukazało się ostatnio wiele wyssanych z palca historii. Ani mnie, ani nikogo z moich kolegów wymienionych w artykule klub nie zamierza się w najbliższym czasie pozbywać" - wyjaśnia bramkarz Realu w rozmowie z "Faktem".

Na treningach w madryckim klubie, Polak ostro rywalizuje z Casillasem o miano pierwszego bramkarza Realu. Ale chociaż nieźle prezentuje się na treningach, o grze w Primera Division może tylko pomarzyć.

"Staram się udowodnić, że jestem lepszy od Ikera, ale on ma w Madrycie niesamowicie mocną pozycję. Casillas nie da sobie powiedzieć, że może robić coś lepiej. Nikt mu nie powie, że za mało krzyczy na boisku albo powinien poprawić grę na przedpolu" - tłumaczy Dudek.

Polski bramkarz nie traci jednak nadziei, że jego sytuacja w klubie wkrótce się poprawi, co znacznie przybliży go do upragnionego wyjazdu na mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii. "Kto wie, może rozegram jednak kilka spotkań w Realu i selekcjoner zabierze mnie na Euro" - ma nadzieję Dudek, który wciąż jeszcze myśli nad innym rozwiązaniem. "Jak otworzy się okienko transferowe, jeszcze raz się zastanowię, jaką mam szansę na odejście z Realu. Odnoszę wrażenie, że jestem potrzebny w Madrycie tylko po to, żeby w razie jakiegoś nieszczęśliwego wypadku wypełnić lukę powstałą po Casillasie" - kończy polski bramkarz.