Jeszcze w sierpniu wydawało się, że Beckhamowie zawojują świat amerykańskich celebrity. Ich wejście na salony było naprawdę imponujące. Kupili za 22 miliony dolarów wspaniałą willę położoną tuż obok domu swych przyjaciół, sławnego Toma Cruisa i jego żony Katie Holmes. Następnie wydali wielkie party dla 600 osób, o którym napisała każda szanująca się amerykańska gazeta brukowa. Na imprezie znakomicie bawili się m.in. komicy Jim Carrey i Will Smith, a także zjawiskowo piękna aktorka Eva Longoria, która krzyczała w kierunku angielskiej pary: "Na pewno zdobędziecie Hollywood. Jesteście cudowni!".

Reklama

Tak, przez chwilę Brytyjczycy byli kimś w Hollywood. Każdy chciał się polansować u ich boku. W związku z tym Beckhamowie poczuli się na tyle mocni, że dzień po zabawie publicznie zlekceważyli Britney Spears. Gdy piosenkarka próbowała przysiąść się do nich w restauracji Chateau Marymont, Victoria najzwyczajniej w świecie wstała od stolika, wzięła Davida za rękę i wyszła. Stwierdziła zapewne, że wschodząca sława miasta aniołów nie będzie pokazywać się u boku skończonej, mającej problem z używkami gwiazdki pop - pisze DZIENNIK.

Problem w tym, że popularność Anglików zakończyła się równie szybko, co zaczęła. Po kilku tygodniach nikt na salonach nie mówił już o egzotycznej europejskiej parze. Stali się na tyle mało rozpoznawalni, że dziennikarz jednej ze stacji telewizyjnych, pytając muzyka Robbiego Williamsa co sądzi o Davidzie użył nazwiska Geffen zamiast Beckham.

Anglikom nie pomógł nawet wynajęty menedżer, który miał aranżować ich spotkania z ludźmi kultury. Ów pan próbował zaprzyjaźnić Victorię z modelką Naomi Campbell i aktorką Jennifer Lopez. Nic z tego jednak nie wyszło. Obie gwiazdy stwierdziły bowiem, że na spotkaniach z niezbyt sławną Angielką mogą tylko stracić. A jeśli tak, to po co się z nią kolegować? Ot brutalne, hollywoodzkie życie - sugeruje DZIENNIK.

Brak postępów w robieniu kariery frustrował Beckhamów i bawił angielską prasę. Gdy Victoria zaczęła pomieszkiwać w Nowym Jorku by być bliżej świata mody, "The Sun” żartował: "Idziesz we właściwym kierunku. Z tego miasta masz bliżej do powrotu do Anglii niż z Los Angeles" - pisała bulwarówka.

Małżonka piłkarza Galaxy starała się nie przejmować medialnymi szpileczkami. Nadal robiła wszystko, by było o niej głośno. Spotykała się na pokazach mody z Giorgio Armanim, chodziła na zakupy z Longorią. Kiedyś wydała w butiku Dolce&Gabbana w ciągu kwadransa 60 tysięcy dolarów! Innym razem, przed jednym z przyjęć, chciała zaszokować wszystkich ekscentrycznym strojem, dlatego też nie włożyła stanika.

"Może w Anglii takie metody przyniosłyby efekt. Niestety w USA cycki przestały być wielkim wydarzeniem od czasów pojawienia się Pameli Anderson" - żartował z pani Beckham amerykański komik Jay Leno, prywatnie będący jej sąsiadem.

Reklama

Pomysły Victorii rzeczywiście zdały się niemal na nic - wszystko, na co było ją stać, to uzyskanie angażu w serialu "Brzydula Betty”. Radość z otrzymanej roli (mały epizodzik w jednej części) nie trwała długo - kilka dni po dostaniu się do filmu magazyn "Radar” wybrał Beckhamów najbardziej przereklamowaną parą świata. Szczególnie oberwało się Victorii. Gazeta nazwała ją "bezsensownym skupiskiem chudych części ciała”. Cokolwiek nie miało by to znaczyć, Angielka ponoć popłakała się po lekturze pisma.

Także Davidowi nie udało się zaistnieć w świadomości Amerykanów, choć trzeba mu przyznać, że czarował ich jak mógł. Otworzył własną akademię piłkarską w Los Angeles. Kupił powracającym na scenę dziewczynom ze Spice Girls warte tysiące funtów złote bransoletki, a podczas jednego z ich koncertów zabawił się w suflera i przypomniał Emmie Bunton tekst piosenki. Beckhamowi zdarzyło się też pocałować czule na powitanie mieszkankę Nowej Zelandii, gdzie Galaxy grali towarzyski mecz, a także przyznać do korzystania z usług prywatnej manikiurzystki. Wszystkie te zabiegi marketingowe nie przyniosły jednak spodziewanego efektu.

Załamani brakiem filmowych propozycji małżonkowie wymyślali coraz bardziej żenujące sposoby na pozyskanie sympatii Amerykanów. Pewnego razu udali się do klubu ze striptizem Spearmint Ruino, gdzie w ekskluzywnej loży wyginała się dla nich piękna tancerka. Oczywiście relacja z tego wydarzenia przez dzień królowała w gazetach. A że mimo to nie przyniosła Anglikom spodziewanego rozgłosu, Victoria wyznała na łamach jednego z brukowców, że jej David cierpi na nerwicę natręctw.

Tym samym powtórzyła to, o czym mówiła europejskiej prasie ładnych parę lat temu... Przyznała, że jej mąż zawsze liczy i układa według kolorów koszule, prasuje tylko po linii prostej i aby się nie załamać, musi mieć w lodówce tę samą liczbę puszek Pepsi. Efekt jej słów? Amerykanie zastanawiali się czy Beckham jest do końca normalny. Chyba nie o to chodziło jego żonie, która ostatecznie skompromitowała się wtedy, gdy zaprosiła Britney Spears na pojednawczą kolację.

Obrażona Amerykanka, naturalnie, nawet nie odpowiedziała na gest pojednania. Przy okazji przypomniała prasie pewną wpadkę z życia Victorii, która w 2005 roku przyznała, że nie przeczytała w życiu ani jednej książki. Zemsta była więc wyjątkowo słodka - Angielka w oczach opinii publicznej stała się bogatą, rozkapryszoną analfabetką. W tym momencie notowania Beckhamów spadły tak nisko, że Cruise z małżonką, dotychczas pozujący na ich najlepszych przyjaciół, postanowili zmienić miejsce zamieszkania. Któż chciałby kojarzyć się światu jako znajomi pary nieudaczników?

Angielskie media zastanawiają się, czemu Beckhamom nie wyszło w USA. "The Mirror”: "Zabrakło im talentu”. "The Sun”: „Mieli za mało kontaktów”. "Guardian”: Oni po prostu nie nadają się do poważnego showbiznesu. Wydaje się, że każda z tych gazet ma trochę racji. No bo cóż z tego, że David jest przystojny? Takich metroseksualnych mężczyzn jak on są w LA tysiące. Tyle że kilkuset z nich ma umiejętności aktorskie i ciepły, męski głos, czego nie można powiedzieć o piszczącym jak chłopiec z wiedeńskiego chórku chłopięcego Beckhamie. Ktoś powie w tym miejscu, że nie liczy się talent, a znajomości i popularność? OK, tylko jaki producent w USA zatrudni do filmu sławnych w Europie acz mało rozpoznawalnych w Stanach Anglików? No właśnie? - zastanawia się DZIENNIK.

Na koniec tego tekstu mamy dla fanów Beckhamów pozytywną wiadomość - w USA spotkała ich też jedna dobra rzecz. Przyjaźniący się z Victorią Armani, zafascynowany wspaniałą sylwetką Davida, postanowił stworzyć wokół niego kampanię swojej najnowszej bielizny. I tak oto Anglik otrzymał za kilka zdjęć 20 milionów dolarów. Ta całkiem pokaźna sumka powinna wystarczyć na otarcie łez po nieudanej przygodzie ze światem Hollywood. Kto wie, może nawet teraz Beckham miast na autopromocji skupi się wreszcie na grze?

Alex Ferguson powiedział kiedyś o nim, że to "najbardziej pracowity piłkarz jakiego zna”. Obecnie te słowa brzmią jak kiepski żart. Jednak jeśli Anglik rzeczywiście chce występować nadal w kadrze, o czym mówi wszem i wobec, musi przestać się lansować i przypomnieć sobie znaczenie słów "ciężki trening”. Może wystarczy obejrzeć jedną z hollywódzkich superprodukcji na ten temat?