Za całą sprawą stoi Pini Zahavi, który jest wziętym menedżerem piłkarskim - pisze "Przegląd Sportowy". Pytanie tylko, co w całym tym zamieszaniu robił polski drugoligowiec.

Otóż zgodnie z zasadami FIFA agent piłkarski nie może być właścicielem zawodnika. Dlatego Zahavi wykorzystał "Czarne koszule", które oficjalnie stały się właścicielem praw do Argentyńczyka. Oczywiście transfer był tylko "na papierze", bo od początku było wiadomo, że Archubi w Warszawie się nawet nie pojawi.

Reklama