Tak słaby występ najlepszemu polskiemu skoczkowi zdarzył się ostatnio na początku 2000 roku w Sapporo. W Japonii, jeszcze przed początkiem wielkiej kariery, Adam dwa razy z rzędu zajął 38. miejsce. Ale wtedy nikt nie był tym zaskoczony, a w ten weekend - po kwalifikacjach, w których Polak poleciał najdalej - kibice nie spodziewali się takiej klęski.

Reklama

Sobotnie zawody zakończyły się po pierwszej serii. Przez cały dzień w Predazzo było ciepło, ale bardzo deszczowo. Przed konkursem piłami łańcuchowymi nacinano rozbieg, aby przyśpieszyć odpływ rozpuszczającej lód wody. Mimo tego po pierwszym skoku serii finałowej rywalizację przerwano. Bjoern Einar Romoeren miał makabrycznie wyglądający upadek. Na rozbiegu odpięło mu się jedno z wiązań i Norweg wyszedł w powietrze z jedną nartą. Na szczęście umiejętnie zachował się w groźnej sytuacji i dość szczęśliwie tylko uderzył plecami o bulę. Kilka minut po upadku wstał i o własnych siłach opuścił skocznię, a następnego dnia wystartował w kwalifikacjach.

Gdy zapadła decyzja o przerwaniu zawodów, Małyszowi było już wszystko jedno. On też bardzo źle wyszedł z progu i zaliczył tylko 114,5 m. Dało mu to zaledwie 46. pozycję! Po zawodach czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli unikał dziennikarzy. "Słaby wynik Adama wynikał z niekorzystnych warunków atmosferycznych. Po deszczu zaczął padać śnieg i tory na skoczni zaczęły się kleić. W momencie odbicia przytrzymało go na progu i poleciał za bardzo do przodu. Zamiast walczyć o odległość, chciał tylko bezpiecznie wylądować" - tłumaczył Łukasz Kruczek, drugi trener kadry.

Szkoleniowiec narzekał na warunki na skoczni, ale mimo to pozostali zawodnicy z pierwszej dziesiątki Pucharu Świata spisali się lepiej. "Dziwny był ten konkurs, ale przy takim ulewnym deszczu wiele osób chodziło otępionych" - stwierdził Kruczek.

Dzień później warunki były lepsze, ale Małysz poprawił się niewiele. Odległość 114,5 metra dała mu zaledwie 40. pozycję w konkursie. "Moje dzisiejsze skoki były fatalne. Piątkowa migrena też zrobiła swoje, jestem jeszcze trochę otumaniony, przez cały weekend czułem się taki przytłumiony" - ocenił po konkursie Adam. "Ale widać, że nogi nie chodzą jak należy. Trzeba teraz na spokojnie potrenować. Trenerzy muszą podjąć jakieś kroki, bo nie jest dobrze" - skończył nasz mistrz.

Reklama